facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

wtorek, 5 lutego 2013

Za peerelu samochód był luksusem, a teraz będzie nim prawo jazdy.


19 stycznia 2013 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami, która wprowadziła między innymi nowy system egzaminów oraz elektroniczny obieg dokumentów w procesie wydawania uprawnień do kierowania pojazdami. Czy to cokolwiek zmienia w systemie kształcenia kierowców w Polsce?

Sumaryczna opłata za najbardziej popularne prawo jazdy kategorii B to obecnie koszt około 1300 zł. Jednak  pod warunkiem, że zdamy egzamin od razu. Jednak normą w Polsce i to od dziesiątek lat jest wielokrotne zdawanie egzaminów. Za każdym razem trzeba płacić za jazdy doszkalające i w wielu przypadkach cena za prawo jazdy wzrasta do 2000-3000 zł. Jak to jest możliwe? Czy to kursanci są takimi idiotami, czy też system kształcenia kierowców w Polsce robi z nich idiotów? Czy znacie szkoły w Polsce, gdzie na masową skalę uczniowie zdają te same egzaminy po 6 razy?

Musisz się trochę ... wykosztować!
W normalnym państwie szkoła nauki jazdy, w której przyszli kierowcy muszą zdawać egzaminy po kilka razy nie miałaby racji bytu. Bo co to za szkoła, która nie potrafi skutecznie nauczyć przyszłego kierowcę w ciągu czasu założonego programem nauczania. Pomijam już fakt, że program nauczania uwzględnia tematy, które do niczego kierowcy nie są potrzebne. Kierowcy oprócz znajomości przepisów ruchu drogowego potrzebna jest tylko umiejętność prawidłowego zapinania pasów oraz wymiany koła i żarówek w samochodzie. Pomijam umiejętność udzielania pierwszej pomocy, bo z tym, to mało kto się zetknie, a jeżeli już ... to zapewne spanikuje. Nic więcej nie potrzeba kierowcy!

W wielu sprawach jesteśmy zapatrzeni na rozwiązania z zagranicy. Może i  w tym przypadku warto sięgnąć do systemu nauczania, na przykład z USA. To jedno z najbardziej zmotoryzowanych państw na świecie. W USA jeżeli  chcesz dostać prawo jazdy, to w pierwszej kolejności dostajesz instrukcję z przepisami, których musisz się nauczyć. Następnie wykupujesz w ośrodku nauczania kierowców taką ilość godzin, jaką uważasz za konieczną. Następnie zgłaszasz się na egzamin teoretyczny i po zdaniu umawiasz się na egzamin praktyczny. Do egzaminu możesz użyć samochodu na którym uczyłeś się jeździć. Po zdaniu egzaminu od razu masz wydane prawo jazdy.

W interesie państwa leży, aby jak najwięcej osób posiadało prawo jazdy. Niestety w Polsce jest dokładnie odwrotnie. Do tego dochodzi jeszcze polityka mandatowa, która mimo zaprzeczeń ze strony rządzących, nastawiona jest na drenaż kieszeni kierowców. Od momentu wydania prawa  jazdy, każdy kierowca ma czuć zagrożenie jego utraty i tak jest w rzeczywistości. Utrata prawa jazdy to kolejne wydatki. W efekcie dużo więcej kosztuje w Polsce prawo jazdy, niż używany samochód. To jest biznes i komuś on się opłaca. Tylko, czy takie biznesy budują dobrobyt państwa polskiego?


W końcu dojdzie do tego, że kierowcy zaczną jeździć bez prawa jazdy, bo mandat za prowadzenie pojazdu bez uprawnień to 500 zł ... czyli trzecia zasada dynamiki Newtona (w reakcji na akcję).

1 komentarze:

  1. Ciekawe co na to producenci samochodów. Polityka foto-radarowa wygląda na zorganizowaną akcję, która wcześniej, czy później uderzy w producentów aut. W tle cały czas słyszymy "korzystajcie z komunikacji i pociągów"

    OdpowiedzUsuń

zapraszam do komentowania i wyrażania własnych opinii