facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

piątek, 25 stycznia 2013

Social media pękną jak bańka mydlana?

Media społecznościowe odgrywają obecnie duża rolę w naszym codziennym życiu. Większość internautów posiada swoje konta na Facebooku. Twitterze, czy NK. Jedni korzystają z nich rzadziej, a inni codziennie. Nie uszło to uwadze marketingowców w większości firm i próbują to wielkie skupisko potencjalnych klientów wykorzystać do zwiększenia sprzedaży produktów firm, które reprezentują. 

Czy media społecznościowe to skuteczny sposób na zdobywania klientów?  
Czy istnieje tu potencjał wzrostu dla sprzedaży produktów? 

Co wart jest profil bez fanów?
Trudno na te pytania jednoznacznie odpowiedzieć. Jednak praktyka pokazuje, że większość firm posiada konta w portalach społecznościowych. Lecz, jak dotąd nie funkcjonują w mediach społecznościowych sklepy. Przynajmniej nic o tym nie słyszałem.

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy media społecznościowe są skutecznym kanałem marketingowym należy znać preferencje i motywacje osób, które funkcjonują w tych mediach.

Osoby, które zakładają swoje konta w mediach społecznościowych w pierwszej kolejności ukierunkowane są na budowanie własnego wizerunku w sieci i głównie oglądają  swój profil. Niektórzy tworzą monotematyczne strony fanowskie, które ukierunkowane są na zdobywanie nowych członków. Skuteczne dotarcie do potencjalnych klientów z punktu widzenia marketingowca nie jest więc łatwe. 

Aby umieścić na  tablicach potencjalnych klientów własne reklamy trzeba im coś zaoferować. Jak dotąd skuteczne kampanie marketingowe w mediach społecznościowych to tylko te, w których organizuje się konkursy i rozdaje produkty za darmo. W takim przypadku firma dociera ze swoją reklamą do tablic na wielu profilach, a jej strona ma tysiące fanów. Tylko, czy to jest opłacalne? Na tablicy każdego użytkownika Facebooku czy Twittera co chwila pojawia się nowa wiadomość. Czy są one czytane? Jest ich tak dużo, że z dużym prawdopodobieństwem można prognozować, że większość tych informacji nigdy nie dociera do adresata ... kolejne informacje na tablicy przesuwają się, jak klatki filmowe. Reklama, która na tablicy była na samej górze rano, już wieczorem może być w ogóle nie widoczna.

Internet ciągle się zmienia. Pojawiają się nowe możliwości i nowe mody. Media społecznościowe nie zastąpią telefonu i kontaktu osobistego z klientem. Prognozuję, że zachłyśnięcie się Facebookiem czy Twitterem zacznie słabnąć. Gdzie dzisiaj jest NK? Zdobywanie realnych lajków i komentarzy już obecnie nie jest takie proste. W social media założono miliony profili. Większość z nich odwiedzana jest tylko przez samych właścicieli i przypadkowe osoby. To nie jest nic przyjemnego, gdy na naszym profilu jest głucho i cicho. Po co komu taki profil? Dla marketingowców to nie jest dobra informacja.

Jaka przyszłość czeka media społecznościowe? 

Czy social media pękną jak bańka mydlana?

czwartek, 17 stycznia 2013

Pitowa granica polsko-niemiecka.

Obywatele w państwach Unii Europejskiej płacą podatek od swojej pracy, czyli PIT. Niby według tych samych zasad, a efekt dla obywatela w poszczególnych państwach jakby inny. Tematyka podatku dochodowego jest dosyć zawiła i pokrętna, a diabeł tkwi w szczegółach, czyli w ordynacji podatkowej danego państwa. Postanowiłem więc sprawdzić tylko jedno wyliczenie, dla najprostszego przypadku, które porówna podatek dochodowy płacony w Niemczech i Polsce.

Najlepiej przedstawić to na konkretnym przykładzie liczbowym. Dla celów porównawczych obliczenia zostaną dokonane dla przykładowej kwoty 42.000 zł (12 m-cy * 3.500 zł)

W Polsce wyliczenie jest dosyć proste. PIT = Dochód*0,18- 556,02 = 7.004

Czy taki podatek płacą wszyscy w Polsce. Oczywiście, że nie, bo ordynacja podatkowa pozwala na bardzo wiele. Przedstawienie wszystkich możliwych sytuacji jest zadaniem dosyć pracochłonnym.

W Niemczech sytuacja jest dużo prostsza, bo do kwoty wolnej od podatku 8.004 EUR, podatek dochodowy (Einkommensteuer) wynosi 0. W naszym przykładzie (1 euro = 4,1 zł)
Einkommensteuer = [42.000 - (8,004*4,1)]*0,14 = 1.286

Progi podatkowe w Niemczech:
  • dochód do 8.004 EUR – stawka podatku 0%
  • dochód od 8.005 EUR do 52.881 EUR – stawka podatku 14%
  • dochód od 52.882 EUR do 250.730 – stawka podatku 42%
  • dochód od 250.731 EUR – stawka podatku 45%

Czy obywatel Niemiec, którego dochód wynosi w przeliczeniu na polskie złote 42.000 zł zapłaci tylko 1.286 zł podatku? Przede wszystkim zapłaci podatek solidarnościowy na rzecz wschodnich landów (Solidaritätszuschlag) w wysokość 5,5% w stosunku do podatku dochodowego. Podatek ten będzie obowiązywał w Niemczech do 2019 roku. Czyli 1.286*0,055 = 71 zł. Razem 1.357

Osoby, które oficjalnie zadeklarują w Niemczech przynależność do religii płacą podatek kościelny (Kirchensteuer). Wysokość podatku kościelnego  waha się w zależności od landu. W Bayern i Baden-Württemberg KSt podatek kościelny wynosi 8%, natomiast we wszystkich pozostałych Landach 9%.
Polacy, którzy rozliczają się w Niemczech, i należą do kościoła katolickiego w Polsce płacą podatek kościelny obowiązkowo. W naszym przykładzie podatek kościelny wynosi 1,286*0,09= 115 zł.

Razem podatek dochodowy 1.472 zł.

Jak wygląda efektywna stopa opodatkowania podatkiem dochodowym, przy uwzględnieniu średniego wynagrodzenia w obu państwach? Do obliczeń przyjęto, że 42.000 zł to średnie wynagrodzenie roczne w Polsce. Dla Niemiec będzie to kwota 42.000 Euro. Kwoty średniego wynagrodzenia zależą od branży i różnice pomiędzy poszczególnymi branżami są znaczne.

Podatek dochodowy w Niemczech dla średniego wynagrodzenia rocznego 42.000 euro wynosi [(42.000 -8.004)*4,1]*0,14 = 19.513 zł + 1.073 (5,5%) + 1.756 (9%) = 22.342 zł.

Efektywna stopa opodatkowania podatkiem dochodowym średniego wynagrodzenia w Polsce wynosi 16,6%, a w Niemczech 13,0 %. Wnioski? Pozostawiam to czytelnikom.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

W 2012 roku zrejestrowano w Polsce o 26% więcej firm, niż rok wcześniej.

Zwykle w latach kryzysowych firm ubywa na rynku, a w Polsce jest na odwrót. Wszyscy ekonomiści opowiadają tylko o kryzysie i prześcigają się w snuciu coraz to bardziej katastroficznych scenariuszy dla Polski. Firmy powinny więc upadać, zawieszać i likwidować działalność ... a jest inaczej.

Zgodnie z tym, co można wyczytać z rejestrów KRS, to w 2012 roku zarejestrowano w Polsce 31.000  podmiotów gospodarczych, w tym 29.300 to nowe przedsiębiorstwa. Wzrost ilości nowych przedsiębiorstw w 2012 roku w stosunku do poprzedniego roku kształtuje się na poziomie aż 26%. W 2012 roku zbankrutowało 35 razy mniej firm, niż rok wcześniej. Te dane podał kilka dni temu "Puls Biznesu".

To jak w końcu jest z tym kryzysem w Polsce? Czy ktoś w Polsce zna się na gospodarce, bo wszystkie telewizyjno-radiowo-blogowe autorytety ekonomiczne ciągle mówią o kryzysie i wieszczą, ze 2013 rok będzie najgorszym rokiem dla polskiej gospodarki od 2008 roku.

Zapewne jakiś autorytet ekonomiczno-socjologiczny wyjaśni nam ten wkrótce ten fenomen. Wydaje mi się jednak, że Polacy przestali słuchać i kierować się wskazówkami autorytetów telewizyjnych, a wzięli sprawy w swoje ręce. I bardzo dobrze. Należy się z takiego stanu rzeczy bardzo cieszyć ... ale te nowe firmy, to zapewne w większości tzw. jednoosobowa działalność gospodarcza,  bo jednoosobowymi firmami Polska stoi. Jednak w pojedynkę, to potęgi gospodarczej z Polski nie zrobimy. Przede wszystkim potrzebne nam są firmy innowacyjne, a takich u nas niewiele. 

Więc już nie wiem, czy cieszyć się bardzo, czy tylko trochę?

sobota, 12 stycznia 2013

Wiara w siebie może otworzyć drzwi do wspanialszej przyszłości, ale zbyt wielka wiara w siebie zwykle przybiera formy karykaturalne.

Szerokim echem w Polsce odbił się "upadek" Prezesa polskiej giełdy. Sprawa jest szeroko znana i komentowana. Mnie jednak zainteresował w całym tym zgiełku jeden element, który, jak mniemam, doprowadził do odwołania ze stanowiska prezesa GPW w Warszawie. Tym elementem jest zbyt wielka wiara w siebie. Niestety, ale nie jest to przypadek, ani rzadki, ani odosobniony. To, co napiszę dalej nie ma być może związku z odwołanym Prezesem, ale utrata kontaktu z rzeczywistością jest niestety nagminnym przypadkiem wśród wszelkiej maści decydentów.

Szef daltonista
Zwykle, gdy spotyka nas awans w hierarchii społecznej i stajemy się kimś ważnym (... zwykle we własnych oczach ...), to zaczynamy trochę inaczej postrzegać świat. Władza na ludźmi i możliwość wydawania poleceń wzbudza w wielu osobach "demony". Potem jest tylko gorzej i następuje utrata kontaktu z rzeczywistością. Oczywiście nie dotyczy to na szczęście większości naszych przełożonych, ale zjawisko jest stare, jak świat. Co ciekawe, to taki "szef" nie widzi niczego niestosownego w swoim zachowaniu. Wydaje mu się, że jest niezastąpiony i bez niego firma nie może działać. Jednak otoczenia "szefa" widzi to dokładnie inaczej, ale on nie dopuszcza do siebie takich myśli. Często w przypadku takich "szefów" następuje szereg irracjonalnych decyzji, które zwykle kończą się ich upadkiem. 

Niestety, ale nie jest tak zawsze. Wielu takim osobom udaje się działać całymi latami. W swoim życiu zawodowym "udało" mi się spotkać kilka takich odlotowych postaci. Jeden, który był kierownikiem średniego zakładu produkcyjnego nie pozwalał, aby ktokolwiek odezwał się do niego, jeżeli nie był jego bezpośrednim podwładnym. Za odezwanie się osoby "nieuprawnionej" do szefa groziło nawet wywalenie z pracy. Oczywiście nie znosił żadnej dyskusji i nie cierpiał, gdy ktoś miał odmienne od niego zdanie. Po roku wyleciał z pracy z wielkim hukiem.

Inny przykład. Kiedyś mój szef (bardzo miły i racjonalnie myślący człowiek) polecił mi, abym zadzwonił do pewnej osoby i dokonał ustaleń w sprawie przyszłej inwestycji. Mój rozmówca był  kiedyś wiceministrem. Gdy dodzwoniłem się do niego i przedstawiłem, ten przerwał zdenerwowany i poinformował mnie, że może rozmawiać tylko z równymi sobie i nie będzie tracił czasu na rozmowy ze mną. Dla jasności miałem wtedy pełne pełnomocnictwa do dokonywania wszelkich ustaleń w sprawie w której dzwoniłem. Z tego co wiem, to im dłużnej pracował, tym mniejsze było zapotrzebowanie na jego kwalifikacje.

Wiara w siebie to rzecz cenna i konieczna, aby odnieść sukces i to nie tylko w biznesie. Niestety, ale w niektórych przypadkach wiara w siebie przybiera formy karykaturalne. Nic na to nie poradzimy, ale warto unikać takich odlotowych "szefów".

czwartek, 10 stycznia 2013

Zrobić coś wartościowego z czegoś bezwartościowego.

Jak przekuć to w złoto?
W świecie w którym żyjemy bardzo często mamy do czynienia z rzeczami, które nie mają obecnie żadnej wartość. Jednak często jest to związane z dylematem dotyczącym przyszłej wartości tych rzeczy. 

W jednym przypadku jest to dylemat polegający na decyzji: czy dalej brnąć w dany biznes i inwestować, a w innym: czy trzymać i czekać?

Aby nie być gołosłownym przytoczę kilka przykładów:
  • Polskie łupki to romantyczna, ale bezwartościowa idea?
  • Bezwartościowe bilety OLT?
  • Polskie obligacje przedwojenne to współczesne hobby, czy inwestycja?
  • Informacja to produkt jeszcze bezwartościowy? 
  • Gromadzenie przedmiotów użytkowych, które obecnie nie mają żadnej, albo minimalną wartość to inwestycja, czy strata czasu?
  • Jaki sens ma trzymanie 20 letniego seryjnego samochodu, która obecnie ma wartość złomu.
  • Funkcjonowanie firmy, która co prawda wychodzi na zero, ale nie widać dla niej nadziei na przyszłość?
  • Czy zdjęcia fotoblogerów, których dziennie powstają tysiące, będą miały kiedyś wartość?

Najczęściej gromadzimy przedmioty, bo mają dla nas wartość sentymentalną i w ogóle nie zastanawiamy się, czy będą one miały jakąkolwiek wartość w przyszłości. Co jednak zrobić gdy, dany przedmiot w nagły sposób stracił wartość? Zwykle zatrzymujemy taki przedmiot i liczymy ... właśnie na co?

Z gromadzeniem rzeczy bezwartościowych miał lub ma do czynienia prawie każdy z nas. Jeżeli przedmiot jest obecnie bezwartościowy to nie ma prostej metody, aby z dnia na dzień ta sytuacja zmieniła się. W dłuższej perspektywie zdecydowana większość przedmiotów zyska na wartość. Jednak kto chciałby czekać!

Jednak jest pewna wartość, która dla wielu z nas wydaje się bezwartościowa, a w rzeczywistości jest inaczej. Wystarczy tylko po nią sięgnąć.  Tą wartością jesteśmy my sami. To nasz osobisty potencjał. Niestety, ale niewielu potrafi przekuć to w wartość materialną. Przykładem osobistego sukcesu osiągniętego tylko dzięki samemu sobie jest CeZik. Olbrzymi sukces, jaki odniósł na YouTube to tylko jego zasługa ... i dostępnej technologii.

Więc, jak zrobić coś wartościowego z czegoś bezwartościowego? Może ktoś z czytelników bloga ma jakieś proste pomyły, bo mnie niestety nie udało się takich znaleźć. W każdym razie warto zdawać sobie sprawę z relatywizmu i zmienności w czasie wartości i braku wartości tych samych rzeczy.

wtorek, 8 stycznia 2013

Obiecanki Vatanki!

Kilka dni temu premier Donald Tusk stwierdził, że "... to, czy stawki VAT w 2014 roku wrócą do poziomów sprzed podwyżki w 2011 roku będzie zależało od tego, jak będzie wyglądał rok 2013 ..."

Jak bardzo dobrze pamiętamy, podniesienie podstawowej stawki VAT z 22 do 23% podyktowane było koniecznością utrzymania dyscypliny finansów publicznych w czasie kryzysu. Problem tylko w tym, że nikt do tej pory nie ogłosił kryzysu gospodarczego w Polsce, a można nawet powiedzieć coś przeciwnego. Ciągle jesteśmy przekonywani, że w Polsce nie ma kryzysu gospodarczego, a jedynie możliwe jest spowolnienie gospodarcze.

Nie tylko rząd planował powrót do podstawowej stawki VAT w 2014 roku, ale również stwierdziła to w swoim programie wyborczym partia rządząca w Polsce. W aktualnym programie wyborczym PO jest wyraźna zapowiedź obniżeniu od 2014 roku stawki podstawowej VAT do 22%. 
Warto w tym miejscu przypomnieć, że gdy podwyższano stawkę VAT, to premier rządu nawet przepraszał za to "... skutek tej podwyżki dla polskiej rodziny to kilkanaście groszy dziennie. Przepraszam za to, że czasem takie decyzje trzeba podejmować .. ". 

Oczywiście wszystko może się jeszcze zdarzyć w 2013 roku, ale istnieje małe prawdopodobieństwo, aby ogarnął Polskę wielki kryzys. Zapewne sytuacja gospodarcza w 2013 roku będzie taka sama, jak w rok, czy dwa lata wcześniej. Problem tylko w tym, że państwo polskie zadłuża się coraz bardziej i to jest ta tykająca bomba. Niestety, ale ten jeden procent VAT nie rozbroi tego ładunku, a dla sytuacji przedsiębiorstw obniżenie stawki VAT ma bardzo duże znaczenie.

Niektórzy eksperci twierdzą, że raz podniesiony podatek, nigdy nie jest później obniżany. Może nie do końca jest to prawda, ale faktem jest, że machina państwowa jest w stanie wydać każdą ilość pieniędzy. Państwo również nie jest przykładem racjonalnego i oszczędnego inwestora. W tym względzie Polska nie jest wyjątkiem.

Niemniej liczę, że stawka podatku VAT wróci w 2014 roku do 22%.

niedziela, 6 stycznia 2013

Wykorzystaj to, co masz i licz na siebie.

Wiele osób oczekuje, że ktoś im pomoże założyć firmę lub dostać pracę. Pierwszym pomocnikiem zwykle jest  rodzina, potem znajomi,  następnie znajomi znajomych. W dalszej kolejności można wymienić ogłoszenia internetowe i prasowe, różnego rodzaju firmy pośrednictwa pracy, urzędy pracy. Może kolejność nie jest tu taka ważna, jak fakt, że pomiędzy nami, a docelowym pracodawcą zwykle oczekujemy jakiegoś pośrednika. Ktoś przecież musi nam pomóc!

W obecnych czasach, na konkurencyjnym rynku pracy, bardzo często zdarza się tak, że pomocnicy na których liczymy nie są w stanie nam pomóc. Nie ma tu też znaczenia, czy nie potrafią, czy też po prostu nie chcą tego zrobić. 

Czy pozostajemy wtedy sami ze swoim problemem? Niekoniecznie. Zawsze możemy liczyć na siebie samych

Każdy z nas coś potrafi, czymś się interesuje i coś chciałby robić. To jest nasz potencjał. Należy to wykorzystać. Gdy nie znajdziemy kogoś, kto chciałby nas zatrudnić, to warto założyć własny biznes w oparciu o to, co możemy zaoferować na rynku pracy. Pierwszym kanałem promocji i sprzedaży powinien być Internet. Poprzez Internet mamy szanse dotrzeć do największego spektrum klientów. Zarabianie przez Internet może być najlepszym sposobem na własny biznes. Najważniejsze, aby własny potencjał umieć przekuć na produkt, który znajdzie nabywców. Tutaj tkwi klucz do sukcesu. Jak to zrobić w konkretnej sytuacji? Odpowiedź na to pytanie musimy znaleźć sami.

Zapewne wielu czytelników zauważyło, ze nic nie napisałem o wykształceniu, doświadczeniu zawodowym i posiadanych "papierach", które powinny nas uwiarygadniać na rynku pracy. Zrobiłem to z pełną premedytacją, bo to jest oczywistość, że to wszystko może pomóc.

Jednak te elementy nie decydują aż tak bardzo o tym, że dostaniemy pracę, czy też będziemy prowadzili własny, dochodowy biznes. Posiadanie "papierów" w większości przypadków jest to warunek konieczny, ale nie wystarczający, aby znaleźć pracę lub odnieść sukces w biznesie.