facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

niedziela, 26 sierpnia 2012

Czy wyższe uczelnie przykładają się do wzrostu bezrobocia w Polsce?

Praktyka dla studenta = Praca dla absolwenta?
Z danych publikowanych przez Ministerstwo Pracy wynika, że na koniec czerwca 2012 roku w urzędach pracy zarejestrowanych było 1 964 tys bezrobotnych. Spośród tej blisko 2 milionowej armii bezrobotnych ponad 10 % to osoby legitymujące się wyższym wykształceniem, a 3% to absolwenci. Tak dużej liczby osób bezrobotnych, które legitymują się dyplomem wyższej uczelni jeszcze w Polsce nie było.

Ponad 200 tysięczna armia bezrobotnych magistrów i inżynierów to szokująca liczba. Najgorsze jednak jest to, że ta liczba wzrasta. Pytanie nasuwa się samo. Dlaczego ludzie, którzy dysponują wysokimi kwalifikacjami nie mogą znaleźć zatrudnienia?

Odpowiedź nasuwa się sama. Z powodu obowiązującego na masową skalę modelu kształcenia w Polsce, który w znacznej części działa w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb rynku pracy. Można nawet postawić tezę, że pewna część uczelni wyższych działa jako przedsiębiorstwa nastawione na zysk i proponuje kierunki na których można najlepiej zarobić. Oczywiście najlepszy biznes to uczelnie, które nie muszą ponosić nakładów inwestycyjnych i olbrzymich kosztów związanych z koniecznością utrzymania laboratoriów i ośrodków badawczych. I stąd wysyp w Polsce specjalistów od marketingu, zarządzania, socjologów, historyków, politologów i europeistyki. Rynek od dawna przesycony jest tymi specjalistami, ale ich "produkcja" mało kosztuje, bo główny koszt po stronie szkoły to wynajem pomieszczeń i płaca dla wykładowców. Przykładowo w Kielcach w czasach PRL były tylko dwie wyższe uczelnie. Teraz jest kilkanaście, ale dokładnej liczby tych szkół nie udało mi się ustalić. Znaczna część wypuszcza tzw. licencjatów. Poziom tych studiów jest co najmniej dyskusyjny. Taka sytuacja powtarza się w każdym większym mieście w Polsce.

Osoby opuszczające mury wyższych uczelni posiadają w większości przypadków tylko wiedzę podręcznikową. Zdecydowana większość szkół wyższych nie ma możliwości, a może nawet chęci, aby zapewnić swoim studentom praktyki zawodowe. Wchodzą więc te osoby na rynek pracy bez minimalnej wiedzy praktycznej. Często to zderzenie jest szokujące, bo nabyta wiedza w wielu przypadkach jest mało przydatna. Nasze szkolnictwo wyższe niewiele zrobiło, aby zmienić ten stan rzeczy.

W rankingach wyższych uczelni nasze uniwersytety i politechniki znajdują się od lat na bardzo odległych pozycjach. W najnowszym Światowym Rankingu Uczelni Webometrics najlepsze polskie uczelnie uplasowały się na następujących pozycjach:
  • Uniwersytet Jagielloński (280)
  • Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie (298), 
  • Uniwersytet Warszawski (327. miejsce), 
  • Politechnika Warszawska (338. miejsce), 
  • Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (391)
To są najlepsze uczelnie! A w jakiej odległości od tej piątki znajdują się dziesiątki polskich uczelni, które powstały w okresie ostatnich 20 lat?

Główny problem polega na tym, że zbyt wiele szkół wyższych wypuszcza na rynek pracy osoby nieprzygotowane do radzenia sobie na konkurencyjnym rynku pracy, a jednocześnie w niewielkim stopniu te szkoły poczuwają się do rozwiązywania problemu bezrobocia. Dopóki są chętni na proponowane kierunki i z tego tytułu płyną pieniądze, to uczelnie nie mają żadnego impulsu, który zmuszałby je do zmiany procesu dydaktycznego i struktury proponowanych kierunków.

Państwo niewiele robi, aby uczelnie kształciły przygotowanego pracownika, który będzie w stanie podjąć walkę na konkurencyjnym rynku pracy. Absolwent musi więc radzić sobie sam. I jak radzą sobie młodzi Polacy opuszczający mury uczelni wyższej?  ...
  • rejestrują się w urzędach pracy i zaczynają "pracę zawodową" od zasiłku dla bezrobotnych,
  • próbują zakładać własny biznes,
  • wyjeżdżają na zachód ... cokolwiek by to miało znaczyć ... i już nigdy nie wracają (w większości),
  • garstka tych, którzy dysponują tzw znajomościami zatrudnia się na posadzie państwowej i pilnuje tej posady, jak niepodległości,
  • zatrudniają się na umowy śmieciowe za śmieciowe wynagrodzenie,
  • kto ma szczęście i jest przebojowy to zawsze znajdzie dobrą pracę, która jest odskocznią do awansu zawodowego. Tylko ile jest takich przebojowych?
... ale co tam, Fabryka produkuje całą parą, bo nadal jest popyt na jej produkt (magistra lub licencjata).

Nie było moim zamiarem wrzucania wszystkich uczelni do jednego wora i potępiania wszystkiego co proponują i robią wyższe uczelnie w Polsce. Jednak tak dużo ludzi z wyższym wykształceniem, które nie mogą znaleźć zatrudnienia to nie jest to tylko wina czynników obiektywnych, w tym kryzysu gospodarczego. Uczelnie powinny włączyć się w skuteczną walkę z bezrobociem ... bo ten problem może za chwilę ich dotyczyć.

3 komentarze:

  1. ale w czym jest problem? uczelnie proponują produkt, a nikt nie jest zmuszany do korzystania z tego produktu i zostania polskim magistrem. można wybrać się na Harvard.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoły wyższe to kogel mogel. Ta sama szkoła kształci magistra ekonomii i magistra tańca. Tak, tak można zostać magistrem od tańca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele tutaj interesujących i ważnych informacji.

    OdpowiedzUsuń

zapraszam do komentowania i wyrażania własnych opinii