![]() |
Czy producenci jednorazówek zaśmiecą świat? |
Cały problem zaczyna się w momencie, gdy kończą się jakiekolwiek terminy gwarancyjne. W przypadku większości produktów naszpikowanych elektroniką i softwarem naprawy pogwarancyjne okazują się zbyt drogie. I tutaj dochodzimy do sedna sprawa, którą jest kolizja celów producenta i klienta. O ile producentom zależy na optymalizacji zysku, to klientom na czymś wprost przeciwnym, czyli na optymalizacji kosztów związanych z zakupem i użytkowaniem produktu. Te dwa cele nie mają żadnego punktu wspólnego. Są całkowicie przeciwstawne. Od wzajemnego stosunku sił pomiędzy producentem, a jego klientami zależy kto wygra tą grę. W tej grze jest jeszcze ktoś trzeci. To konkurencja danego producenta, ale w wielu przypadkach można mieć spore wątpliwości, czy konkurencja jest prawdziwa, czy też producenci w sprytny sposób potrafią podporządkować sobie rynek i co za tym idzie klientów.
O celowym postarzaniu produktów mówi się coraz częściej, bo zjawisko przybiera na sile. Dawniej mówiło się mniej, co nie oznacza, że zjawisko nie występowało. Tego rodzaju działania mają miejsce od dziesiątek, o ile nie od setek lat ... bo przecież każdy producent zrobi wiele, aby jak najwięcej sprzedać swoich produktów. Z jego punktu widzenia jest to racjonalne. Z punktu widzenia ogółu społeczeństwa już niekoniecznie. Tracą na tym nie tylko klienci, ale i środowisko. Planowe postarzanie produktów to także olbrzymie marnotrawstwo zasobów naturalnych.
Wielu producentów tak projektuje swoje wyroby, aby były one w praktyce nienaprawialne. Z rynku znikają firmy, które zajmowały się pogwarancyjna obsługą produktów. Naprawy są zbyt drogie (koszt części) lub też technicznie niemożliwe.
W tym marnotrawstwie jest metoda, która bardzo chętnie kupuje klient. Przykład? Proszę bardzo. Zamiast kompletu 4 baterii renomowanej firmy za 12 zł, chętnie kupujemy zestaw 12 baterii z firmy no name za 6 zł. Efekt? Olbrzymie marnotrawstwo materiałowe.
Ponieważ "planowane postarzanie produktów" brzmi nie marketingowo i psuje firmie piar, więc trzeba było znaleźć wyjście. I znaleziono. Jednorazówki w „modzie”. Trend rozprzestrzenił się niemal na każdą grupę produktów konsumenckich (np. smartfony, drukarki, telewizory, a nawet samochody).
Żaden producent nie przyznaje się do planowego postarzania produktów. Konieczność częstej wymiany urządzeń tłumaczone jest postępem technologicznym i dobrem klienta! Praktycznie każde urządzenie sterowane jest przez mniej lub bardziej zaawansowany system operacyjny, a wiele z nich ma połączenie z Internetem. Aktualizacja oprogramowania w urządzeniu odbywa się zdanie i często bez wiedzy i świadomości użytkowania. To daje wprost nieograniczone możliwości producentom. Jak się przed tym bronić? Oto jest pytanie!
W końcu dostrzegły ten problem państwa i instytucje odpowiedzialne za utrzymanie porządku na rynku produktów. Jako pierwsza zareagowała Francja, wprowadzając w sierpniu 2015 roku zmiany w prawie energetycznym. We Francji planowane postarzania produktów uznano za przestępstwo. Również Komisja Europejska zauważyła problem skracania cyklu życia produktów i zaproponowała wprowadzenie pakietu ustaw dotyczącego gospodarki o obiegu zamkniętym. Te działania są bezsprzecznym potwierdzeniem istnienia tego nagannego zjawiska. Miejmy nadzieję, że odniosą skutek.
Skoro producenci w brutalny sposób zmuszają nas do zakupu de facto tego samego produktu w coraz krótszych okresach czasu, może warto w ten sam sposób z nimi zagrać. Dlaczego by nie wprowadzić obligatoryjnego, znacznie dłuższego okresu gwarancyjnego. Zamiast 24 miesięcy może 60 miesięcy gwarancji?
I jeszcze jedno. Planowe postarzanie produktów nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem. Jest jego wynaturzeniem.