facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Biznes zwany Buiro

"Biznesy" a la nigeryjski przekręt , jak poniżej przekonacie się mają się całkiem dobrze. Oto dzisiaj otrzymałem na jedną ze swoich skrzynek pocztowych taki oto email z "firmy" BUIRO (buiro@poczta-buiro.com wraz z załącznikiem pdf_informacja_o_dzialki.zip) ...

Poniżej treść ... pisownia oryginalna  ... !
"Dzien dobry.

Przesylka nie zostala doreczona odbiorcy w dniu 4 grudzien 2015, poniewaz nikt nie otworzyl kurierowi. Odebrac przesylke mozesz w dowolnym najblizszym biurze, pod warunkiem podania wydrukowanej informacji o przesylce.

Prosze zobaczyc pliku zalacznika.

Uwaga!

W razie jezeli zamowienie nie zostanie odebrane w okresie 30 dniu, firma nalicza oplate z tytulu przechowywania. Calosc informacji w sprawie oplat znajdziesz na naszej stronie internetowej.

Z pozdrowieniami,
Poczta Polska.
"

Zapewne email o identycznej treści dotarł do tysięcy innych osób, z  których kilka coś właśnie wysłało kurierem. Wśród tych osób, co niektórzy otworzą załącznik i wyślą informacje o swojej przesyłce. Mam tylko nadzieję, że niewielu adresatów nabierze się na te pseudo naliczane opłaty rodem z nigeryjskiego przekrętu.

Czy tego rodzaju przekręty mają coś współnego z biznesem? Kompletnie nic! ... ale prowadząc swój biznes napotykamy od czasu do czasu na różnego rodzaju oszustów i przekrętaczy różnej maści. Warto o tym pamiętać nie tylko w czasie, gdy podejmujemy ważne decyzje biznesowe, ale również na co dzień. 

czwartek, 26 listopada 2015

Nadzorca czy wymagający szef?

Każdy z nas ma, miał lub będzie miał szefa, któremu podlega w pracy. Nawet ci z nas którzy od razu po ukończeniu edukacji założyli własny biznes i sami dla siebie są sterem, żaglem i okrętem też mieli w trakcie edukacji szefa w osobie nauczyciela. 

Mieliśmy i mamy wspaniałych, wyrozumiałych i kreatywnych szefów, ale wielu z nas natknęło się w swoim życiu zawodowym na tego rodzaju osobniki, które nigdy nie powinni pełnić takich funkcji. Zarządzanie zasobami ludzkimi to nie jest tylko wola szefa. To przede wszystkim wiedza z zakresu w którym dana firma operuje na rynku, jak również wiedza dotycząca psychologi i socjologii.

Kilka miesięcy temu wybuch na świecie wielki skandal związany z manipulacjami, której dopuścili się przedstawiciele firmy Volkswagen. Jak powszechnie wiadomo dokonano manipulacji związanych z redukcją wskaźników emisji CO2 w silnikach samochodowych tego potentata rynku motoryzacyjnego. Cóż to ma wspólnego z szefem zadaje w tej chwili wiele osób, które czytają ten blogowy wpis. Otóż ma i to bardzo wiele. Na czele koncernu Volkswagen stał (bo właśnie niedawno złożył dymisję) bardzo ambitny i wymagający szef Martin Winterkorn. W trakcie Genewskiego Salonu Samochodowego w 2012 roku szef koncernu zapowiedział, że do 2015 roku Volkswagen zredukuje emisję CO2 w samochodach swojej firmy o 30 procent. To były deklaracje szefa, które inżynierowie Volkswagena mieli wykonać. Praktycznie to był rozkaz! Wielu szefom wydaje się że, ich wola wystarczy do tego, aby pracownicy firmy którą zarządzają wykonali ją. Są jednak zadania wykonalne od zaraz oraz takie, które wymagają wielu lat wytężonych badań i prac nad prototypami. Okazuje się że w przypadku Volkswagena wola szefa rozminęła się z możliwościami technicznymi firmy. Inżynierowie nie byli w stanie, w tak krótkim terminie, opracować rozwiązań technologicznych, które umożliwiłyby redukcję CO2 o 30 procent w silnikach samochodów produkowanych przez koncern.  Dokonano więc manipulacji, która szeroko opisana jest w fachowej prasie. Inżynierowie Volkswagena przyznali, że nie mieli odwagi przekazać swojemu szefowi informacji, że nie są w stanie wykonać stosownych rozwiązań technologicznych. Dokonali za to manipulacji "informatycznych". Dlaczego to zrobili? Po prostu bali się nagan, a zapewne wielu z nich wyrzucenia z pracy. Atmosfera w pracy, jak podkreślali niektórzy z nich, to była atmosfera strachu. 

Myślę że wielu z was również pracuje w firmach, w  których szef zarządza za pomocą podobnych "metod". Gdy szef staje się nadzorcą, to zawsze wzbudza strach. Tego rodzaju sytuacje spotykamy w firmach na całym świecie i wielu z nas miało wątpliwą okazję wykonywać polecenia, które nie były możliwe do wykonania w wyznaczonym przez szefa terminie. Aby uniknąć wszelkich reperkusji związanych z nie wykonaniem zadania robimy to, co możemy. Czasem naciągamy rzeczywistość ku zadowoleniu szefa. Jednak, czy takie postępowanie, jakie zaprezentowali inżynierowie z VW można wytłumaczyć li tylko szefem? Chyba jednak nie!

To nie jest jednak tylko i wyłącznie winna naszego szefa. On również zwykle ma szefa, a jego szef też ma szefa. Piramida zależności, bezwzględności absurdalność nieraz ciągnie się aż do ... (gdzie? ... niech każdy z was sam odpowie sobie na to pytanie). 

Czy jest jakiekolwiek sensowne wyjście z tego zaklętego kręgu? Oczywiście każdy, kto ma problemy z szefem może zrezygnować z pracy i poszukać szczęścia gdzie indziej. 

post scriptum
Niewykonalnych poleceń do wykonania w terminie "na już" miałem całkiem sporo w trakcie pracy zawodowej. Musiałem sobie z tym radzić, ale nigdy za pomocą oszustwa lub naciągania rzeczywistości. Był czas, gdy w terminie "na już" musiałem wykonać wiele analiz przedsięwzięć inwestycyjnych. Bardzo pomocny okazał się wtedy program iBiznesPlan, który niemal błyskawicznie umożliwia opracowanie tego rodzaju analiz. Wspominam o tym, bo może zamiast zżymać się na szefa za absurdalne polecenia, warto poszukać rozwiązania problemu, które jest obok nas.

Jednak nie mogę narzekać. Zdecydowana większość moich szefów to byli ludzie kompetentni i racjonalni i mam nadzieję, że też takich macie szefów.

środa, 8 lipca 2015

Demagogia biznesowa. Jak zarobić na bezpieczeństwie komunikacyjnym?

Kierowców, czyli wszystkich najlepiej łupić wszelkimi opłatami, bo jest to proste i skuteczne. Kierowców jest dużo i mają pieniądze na benzynę, więc jest niezłe źródełko. 

Jedną z opłat usankcjonowanych w prawie o ruchu drogowym jest tzw. obowiązkowe badania techniczne pojazdów samochodowych. Każdy musi raz na jakiś czas pojawić się u diagnosty i uiścić opłatę blisko 100 złotych.


W polskim Sejmie przygotowywana jest nowelizacja ustawy o ruchu drogowym, która przewiduje kolejne "udogodnienia". Jeżeli spóźnimy się choć o jeden dzień do diagnosty, to zapłacimy za tę usługę podwójną cenę. Jeżeli jakiś diagnosta myśli, że zarobi więcej to się myli. Weźmie tylko, co dotychczas, a "resztę" odda. 

Dodatkowo kierowca będzie musiał mieć ze sobą papierowe zaświadczenie od diagnosty. Pieczątka w dowodzie rejestracyjnym już nie wystarczy. Nie trudno domyśleć się, że jak ktoś nie będzie miał tego świstka przy sobie, to otrzyma stosowne pouczenie od stróżów prawa, ale w wymiernej walucie i zapewne nie będzie to mniej niż 100 kolejnych złotych. 
I to wszystko w dobie internetu, gdy każdy przegląd jest wpisany do centralnej bazy danych, a stróże prawa mają do tego dostęp online? 

To nie wszystko planowane "udogodnienia", ale jak zobaczymy to podliczymy się. 

Pomysłów w tej sprawie było dużo więcej. Jakiś czas temu głośno było o propozycji zwiększenia częstotliwości badań technicznych w interwale co pół roku dla samochodów 10 letnich i starszych.

Badanie techniczne samochodów nie obowiązują na całym świecie i nie mam na myśli czwartego świata. Na przykład w wielu stanach USA nie obowiązują żadne badania techniczne. Można też rozmawiać w czasie jazdy przez telefon i nie ma przymusu instalowania fotelików. Każdy motocyklista, który ma taką chęć może jeździć motocyklem bez kasku.

Swoją drogą badania diagnostyczne to nikomu niepotrzebny wydatek. Po pierwsze każdy potrafi sam o siebie zadbać i nie wsiądzie to niesprawnego samochodu, bo ten za chwilę rozkraczy mu się na środku jezdni. Potwierdzają to statystyczne badania na temat wypadków drogowych. Stan techniczny pojazdu jest przyczyną ułamka promila wypadków drogowych. W Internecie można znaleźć statystyki na ten temat. Oczywiście z argumentem, że jeżeli ocalimy w ten sposób chociaż jedno ... trudno dyskutować. Warto jednak wiedzieć, że na demagogii też można robić niezły biznes.

środa, 25 marca 2015

Wspólnota interesów jest najsilniejszą z biznesowych więzi

W pojedynkę nieliczni z nas mogą zostać wielkim artystą, czy też wielkim sportowcem. Jednak nawet najwięksi artyści czy też sportowcy nie osiągną wielkich sukcesów bez wsparcia wielu innych ludzi. To wsparcie nigdy nie będzie bezinteresowne. Zawsze za wielkimi sukcesami stoi wspólnota interesów

Wielki sport i wielka sztuka to w obecnych czasach też biznes, ale nie do końca. W tych dziedzinach chodzi też o chwałę, zaszczyty i zapisanie się w historii. Zapewne dla wielu ludzi jest to nawet ważniejsze, niż pieniądze.

Czy tak samo jest w biznesie?  

W działalności gospodarczej zawsze na pierwszym miejscu będą pieniądze. Niestety w pojedynkę w biznesie nic wielkiego nie osiągniemy. Wiele małych biznesów może przynieść nam stabilizację finansową, a nawet satysfakcjonujące dochody, ale ... doba ma tylko 24 godziny. Z czasem nie wygramy w pojedynkę.

Osiągnięcie dużego sukcesu w biznesie zawsze związane jest z pracą zespołową. I nie chodzi tu tylko o ludzi tworzących firmę i łączącą ich wspólnotę interesów. W wielkim biznesie wspólnota interesów musi wychodzić poza firmę. Tym większy osiągniemy sukces  w biznesie, im większe grono ludzi i firm spoza naszej firmy będzie w kręgu naszej wspólnoty interesów. Wydaje się to oczywiste, ale w rzeczywistości gospodarczej nie jest to zjawisko zbyt częste. 

Wiele firm traktuje swoich kontrahentów, współpracowników i klientów jako źródło dochodów. Niektórym to się nawet udaje przez długi okres. Jednak w ostatecznym rozrachunku wspólnota interesów wygrywa ... tylko niekoniecznie firma zapatrzona w siebie znajduje się w tym kręgu wspólnoty interesów.

Zbudowanie wspólnoty interesów nie jest procesem ani łatwym, ani krótkotrwałym. Wspólnota interesów to nie tylko własne korzyści, ale też umiejętność rezygnacji z własnych interesów na rzecz innych. Budowanie takiej więzi w biznesie to wyzwanie dla każdego biznesu. Jednak, gdy się uda jest to najsilniejsza z biznesowych więzi.

Jak zbudować wspólnotę interesów?  Na to pytanie nie odważę się odpowiedzieć, bo  odpowiedzi jest tyle, ile jest biznesów.

poniedziałek, 23 marca 2015

Rabat na program iBiznesPlan Max w dniach 23-31 marca 2015 roku

Złóż zamówienie w dniach 23-31 marca 2015 roku na program iBiznesPlan Max na stronie http://www.biznesplan.com.pl/zamowienie.html, a otrzymasz rabat w wysokości 190 zł od ceny brutto oraz 5 płyt CD z muzyką w cenie 1 zł każda. 

Warunek: w formularzu zamówienia w polu "Uwagi? Pytania?" należy wpisać kod rabatowy:  

BP23312015


Program iBiznesPlan Max to program przeznaczony do opracowania biznes  planów, które charakteryzuje bardzo długi okres projekcji analizy finansowo ekonomicznej. Przy pomocy programu możemy wygenerować analizę finansowo ekonomiczną o maksymalnym okresie projekcji do 36 lat. Bardzo długi okres projekcji spotykany jest w następujących sytuacjach:
  • w przypadku inwestycji, gdzie okres zwrotu z inwestycji jest bardzo długi i przekracza okres 20 lat. Takie sytuacje mają miejsce w energetyce zawodowej. Również przedsięwzięcia inwestycyjne typu ogród zoologiczny charakteryzuje bardzo długi okres zwrotu.
  • w przypadku zaciągania kredytów hipotecznych. Okres spłaty kredytu hipotecznego sięga przy niektórych inwestycjach do 30 lat i w wielu przypadkach banki jaki warunek udzielenia kredytu stawiają przedstawienie biznes planu z analizą finansowo ekonomiczną przedsięwzięcia obejmującą cały okres spłaty kredytu.

czwartek, 29 stycznia 2015

Curriculum vitae ludzie piszą ... a może najważniejsze są znajomości?

Takie nastały czasy, że więcej jest chętnych do pracy, niż samej pracy. Oczywiście mam na myśli dobrą pracę. Pracę przynoszącą zadowolenie i satysfakcjonujące zarobki. 

O byle jaką pracę, sezonową, dorywczą (czytaj: śmieciową pracę) nie jest wcale trudno. Tylko co to za praca! Nie chciałbym nikogo obrazić, bo przecież tych śmieciowych umów są miliony. Czy jednak kogokolwiek, kto został de facto zmuszony do pracy na warunkach umowy śmieciowej, taka praca satysfakcjonuje?
Szukam pracy ...

Więc piszą ludzie curriculum vitae. Tony papieru, miliony podań, a efekt? Jeden z moich znajomych napisał ich setki. Stracił czas na roznoszenie i wysyłanie CV. Efekt CV to puste echo!

Curriculum vitae stało się sztampą powielaną miliony razy. Powstały nawet programy online do generowania CV. Pracy zwykle nie ma, ale produkcja CV bije rekordy produkcyjne. Kto czyta te same schematy powielane non stop? Rekruterzy czytają! Wątpię?

Prawie z każdego CV można dowiedzieć się, że kandydat do pracy to osoba kreatywna i dobry organizator. Efektywny, dynamiczny i zmotywowany pracownik posiadający bogate doświadczenie, dzięki czemu jego przyszły pracodawca będzie miał rozwiązane wszystkie problemy. Oczywiście piszący CV nie zapominają o spisaniu swoich osiągnięć i podkreśleniu, że jest osobą innowacyjną.

Jeżeli jesteśmy tak wspaniali dlaczego pracodawcy nie biją się o nas? Odpowiedź jest prosta. Nie wierzą w to, co wypisujemy w CV. Zwykle przyszły pracodawca pragnie przekonać się, że osoba, którą zatrudni będzie tą właściwą. 

I tutaj dla wielu kandydatów do pracy zaczynają się schody, bo w wielu przypadkach przegramy z tzw, znajomościami. Prawie zawsze osoba polecana ma przewagę nad osobą nieznaną. W ten sposób wszedłem na grząski grunt związany z patologią zatrudniania pracowników. Nad tym jednak nie będę się rozwodził, bo to temat dla badaczy natury ludzkiej.

Jak wyjść ze sztampy curriculum vitae i osiągnąć swój cel? Po pierwsze ważny jest pomysł na curriculum vitae, który odpowie na zapotrzebowanie pracodawcy. Pomysł to jednak indywidualna sprawa i jest to wasza praca do wykonania.

Pomysł warto jednak czymś podeprzeć. Zawsze przydają się rekomendacje i listy polecające. Warto o to zadbać. Ważne jest zdjęcie. Nawet bardzo ważne! Nieraz to właśnie zdjęcie decyduje, że przyszły pracodawca zaprosi was na rozmowę.

Wśród pracowników wielu jest kreatywnych i dynamicznych o bogatym doświadczeniu. Może nawet zbyt wielu. W pracy liczą się jednak i inne cechy, które dla pracodawcy są niezwykle ważne. To uniwersalne cechy. Jedną z nich jest lojalność. Dla pracodawcy szalenie ważna, ale czy piszący CV też tak uważają?

sobota, 24 stycznia 2015

Kredyt we frankach szwajcarskich? Czy ktoś widział te franki?

Bańka z kredytami opartymi na franku szwajcarskim pękła. Tego już nie da się dłużej ukryć i zakrzyczeć. Ludzie, którzy brali kredyt przy kursie franka 2,9 PLN/CHF w dużej części nie są w stanie spłacać tego kredytu, gdy kurs oscyluje w okolicy 4,2 PLN/CHF. W każdym razie jest to dla nich bardzo trudne.

Mieszkania, które kupili we frankach szwajcarskich kosztują ich w wielu przypadkach 2 razy drożej, niż ich obecna wartość rynkowa. Czy nabici zostali w butelkę, czy też sami sobie są winni? Prawda zapewne leży po środku, bo przecież nikt nikogo nie zmuszał do brania takiego kredytu.

Wiele za kołnierzem ma także polski regulator bankowy. Pozwolił, aby ludzie brali kredyty w walutach, w których nie zarabiają. To powinno być prawnie zabronione. 

Taka sytuacja, która spotkała "frankowiczów" była do przewidzenia. Wiara w to, że frank będzie kosztował 1,9 PLN/CHF była oparta na wierze, że zawsze może być tylko lepiej. Tak nie mogło się w żadnym przypadku zdarzyć. O ile kredytobiorcy niekoniecznie byli tego świadomi, o tyle banki miały tego świadomość. To była dla nich ekstra sposobność do łatwego zarobku. Nie przeliczyli się? Niekoniecznie ...

Obecnie banki oferują kredytobiorcom pomoc w spłacie kredytów. Otaczają ich parasolem ochronnym. To trochę dziwne, biorąc pod uwagę to, czym są banki. Dlaczego banki naraz stały się takie dobre dla kredytobiorców? Może jednak z tym frankiem nie do końca  sprawa jest wyjaśniona. 

Zapytam wprost. Czy to były kredyty udzielane we frankach szwajcarskich? Czy banki kupowały na rynkach franki, aby następnie przekazywać je kredytobiorcom? Czy ktoś fizycznie widział te franki na swoich kontach i na kontach deweloperów, którym płacono za mieszkania? 

A może prawda jest całkiem inna. Kredyt we franku szwajcarskim to był tylko produkt bankowy. To tylko nazwa! Jeżeli wszyscy byli tego świadomi i tak jest zapisane w umowach kredytowych, to wszystko jest jak w najlepszym porządku i pretensje mogą mieć kredytobiorcy tylko do siebie. Jeżeli jednak ... to cdn...