facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

wtorek, 27 listopada 2012

Sytuacja na rynku pracy w Warszawie

Sytuacja na rynku pracy w Warszawie
Warszawa to miasto położone w centralnej Polsce, które oprócz zaszczytnego miana stolicy może pochwalić się najniższą stopą bezrobocia w kraju na poziomie 4%. Stolica Polski już od kilku lat przewodzi w rankingach na miasto, w którym bezrobocie jest najniższe, nie oznacza to jednak, że problem braku pracy nie istnieje. Głównym problemem miasta jest przeludnienie związane z dużą częścią ludzi będących rdzennymi mieszkańcami innych miast, którzy przyjechali do Warszawy na studia czy też w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy. Sytuacja ta nie pozwala dokładnie określić ile mieszkańców Warszawy zarówno tych mieszkających na stałe i tych przyjezdnych jest osobami bezrobotnymi, ze względu na brak zameldowania i rozliczanie się w urzędach skarbowych poza granicami miasta. Jak wynika z obserwacji rynku pracy w Warszawie, przez niezależnych specjalistów z portalu www.infopraca.pl ponad 20% aplikacji składanych na oferty pracy zamieszczone na portalu, pochodzi od osób spoza Warszawy.
Tak duży odsetek osób zainteresowanych pracą w stolicy pozwala oszacować, że faktyczna stopa bezrobocia wynikająca z ilości wszystkich osób mieszkających fizycznie w Warszawie, zarówno tych zameldowanych i nie, oscyluje w granicach 6%. W tym miejscu należy podkreślić, że wielkość ta jest szacunkowa i wynika jedynie z obserwacji i zainteresowania pracą w Warszawie.

Stolica światowych marek
Warszawa poza byciem stolicą Polski jest również stolicą wielu światowych marek, które właśnie tutaj zdecydowały się otworzyć swoje siedziby lub filie obsługujące Europę Środkowo-Wschodnią, a w niektórych przypadkach nawet cały kontynent. Dzięki temu Warszawa oferuje pracę na bardzo prestiżowych stanowiskach w firmach o światowym potencjale, jednak nie brakuje również małych i średnich firma, a także tych rodzinnych, które zatrudniają do 5 osób. Sytuacja ta sprawia, że Warszawa stała się miejscem, do którego przyjeżdżają wszyscy w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy. Niestety niewiele ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że wymagania pracodawców są zwykle wyższe niż w innych regionach kraju, ponieważ w Warszawie absolutne minimum to wykształcenie wyższe, biegła znajomość przynajmniej jednego języka obcego, chociaż coraz częściej wymagane są dwa lub trzy, a także kilkuletnie doświadczenie w branży, w której chce się pracować. Warto również dodać, że obok wysokich zarobków i dużej ilości miejsc pracy, jest również bardzo duża konkurencja na każde wolne stanowisko. Dla przykładu można przytoczyć ogłoszenie, które pojawiło się na portalu www.infopraca.pl dla asystentki zarządu, gdzie liczba aplikacji w ciągu 3 dni przekroczyła 2 tys. nadesłanych zgłoszeń. Sprawdź aktualne oferty pracy w Warszawie.

Przewodzi IT oraz handel międzynarodowy
Stanowiska, na które najczęściej prowadzone są rekrutacje to oferty pracy z sektora IT oraz handlu, zarówno na rynku lokalnym jak i międzynarodowym. Wiele firm prowadzi ciągły nabór na programistów, grafików komputerowych oraz inżynierów. Rozwój nowych technologii to konik dla wielu światowych koncernów, które siedziby mają właśnie w Warszawie, a ciągły rozwój i prace nad nowymi technologiami to przyszłość światowej gospodarki. Obok fachowców z branży IT poszukiwani są wspomniani handlowcy, którzy zajmują się kontaktem i sprzedażą urządzeń, technologii oraz usług do firmy lokalnych, ale także na rynek zagraniczny. Z tego właśnie powodu zwiększają się wymagania stawiane przez firmy szukające pracowników, ponieważ nawet niewielkie przedsiębiorstwa zaczynają działać globalnie, a więc do takiej ekspansji na rynki zagraniczne potrzebni są doświadczeni pracownicy, znający języki obce i mogący bez przeszkód porozumieć się z kontrahentem.

Artykuł został przygotowany przez portal www.infopraca.pl

czwartek, 15 listopada 2012

Wskaźnik dobrobytu długo nie będzie łaskawy dla Polski. Polskie regiony mozlolnie nadrabiają dystans do ... średniej eueropejskiej.

PKB (Produkt Krajowy Brutto) to najbardziej popularny wskaźnik, który pokazuje w jakim miejscu na gospodarczej mapie świata jest dane państwo. Jednak o wiele ciekawszym jest wskaźnik PKB per capita, który pokazuje zamożność obywateli danego państwa. O ile pod względem PKB Polska znajduje się na 20 miejscu, to już PKB per capita plasuje nas na 44 miejscu. Oczywiście miejsca w rankingu ciągle się zmieniają, ale rankingi są raczej stabilne. Czy Polska w tych rankingach osiągnęła swoje apogeum? Czy będziemy szli w górę, czy też w dół? O ile PKB zależy w dużej części od wielkości państwa, o tyle PKB per capita już takiego prostego przełożenia nie ma.

Porównanie ze światem są bardzo ciekawe, bo pokazują na przykład, że Szeszele i Barbados mają wyższy wskaźnik PKB per capita od Polski, a najwyżej klasyfikowany w tym rankingu kraj afrykański Gwinea Równikowa ma PKB per capita praktycznie taki sam, jak w Polsce. Jednak dla Polski najbardziej ważne są wskaźniki, które pokazują nas na tle Unii Europejskiej. W tej klasyfikacji wypadamy bardzo blado, co oczywiście nie może być żadnym zaskoczeniem. To jest z jednej strony powód do smutku, ale z drugiej strony mamy powody do olbrzymiej mobilizacji narodowej, aby zmniejszać dystans do najlepszych. O dogonieniu najlepszych na razie nie mamy nawet co marzyć. To już zadanie dla kolejnych pokoleń Polaków.

Sytuację gospodarczą Polaków najlepiej ilustrują wskaźniki PKB per capita dla regionów. Jak ta sytuacja zmieniała się w ciągu ostatnich lat pokazują poniższe tabele, które publikuje portal europa.eu.

Tak było w 2003 roku:
Regionalne PKB per capita w EU25 w roku 2003
(w PPS[1], EU25 = 100)
10 najwyższych PKB per capita
10 najniższych PKB per capita
1
Inner London (UK)
278
1
Lubelskie (PL)
33
2
Bruxelles-Capitale (BE)
238
2
Podkarpackie (PL)
33
3
Luxembourg
234
3
Podlaskie (PL)
36
4
Hamburg (DE)
184
4
Świętokrzyskie (PL)
37
5
Île de France (FR)
173
5
Warmińsko-Mazurskie (PL)
37
6
Wien (AT)
171
6
Opolskie (PL)
37
7
Berkshire, Buckinghamshire & Oxfordshire (UK)
165
7
Észak Magyaroszág (HU)
38
8
Provincia Autonoma Bolzano (IT)
160
8
Východné Slovensko (SK)
39
9
Oberbayern (DE)
158
9
Eszag-Alföld (HU)
39
10
Stockholm (SE)
158
10
Dél-Alföld (HU)
40

... a tak było w 2009 roku:
Regionalne PKB per capita w EU27 w roku 2009
(w PPS[1], EU27 = 100)
10 najwyższych PKB per capita
10 najniższych PKB per capita
1
Inner London (UK)
332
1
Severozapaden (BG)
27
2
Luxembourg (LU)
266
2
Severen tsentralen (BG)
29
3
Bruxelles-Cap. / Brussels Hfdst. (BE)
223
3
Nord-Est (RO)
29
4
Hamburg (DE)
188
4
Yuzhen tsentralen (BG)
31
5
Bratislavský kraj (SK)
178
5
Severoiztochen (BG)
36
6
Île de France (FR)
177
6
Sud-Vest Oltenia (RO)
36
7
Praha (CZ)
175
7
Yugoiztochen (BG)
36
8
Stockholm (SE)
172
8
Sud-Est (RO)
38
9
Groningen (NL)
170
9
Észak-Magyarország (HU)
40
10
Åland (FI)
166
10
Sud-Muntenia (RO)
40
11
Wien (AT)
161
11
Lubelskie (PL)                                   
41
12
Oberbayern (DE)
160
12
Podkarpackie (PL)
42
13
Bremen (DE)
160
13
Észak-Alföld (HU)
42
14
North Eastern Scotland (UK)
158
14
Dél-Alföld (HU)
43
15
Darmstadt (DE)
158
15
Nord-Vest (RO)
43
16
Utrecht (NL)
157
16
Dél-Dunántúl (HU)
45
17
Noord-Holland (NL)
151
17
Podlaskie (PL)
45
18
Hovedstaden (DK)
149
18
Warmińsko-Mazurskie (PL)
45
19
Bolzano / Bozen (IT)
148
19
Centru (RO)
46
20
Berkshire, Buckinghamshire & Oxfordshire (UK)
142
20
Swiętokrzyskie (PL)
47

Powyższe tabele pokazują, że w ciągu 6 lat, gdy Polska jest w UE średnio o 10 PPS polskie regiony zmniejszyły dystans do średniej europejskiej. Jednak nie jesteśmy czerwoną latarnią na mapie regionów, tylko z tego powodu, że dołączyły w międzyczasie do UE Rumunia i Bułgaria. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że Podlaskie, Warmińsko-Mazurskie i Świętokrzyskie klasyfikowane są wyżej od kilku węgierskich regionów, które wyprzedzały nasze województwa w 2003 roku.

Ranking pokazujący sytuację gospodarczą regionów w 2009 roku to najnowszy ranking, który opublikowano w marcu 2012 roku.

[1] PPS (Purchasing Power Standard) to sztuczna waluta, która bierze pod uwagę różnice w krajowych poziomach cen. Pozwala ona na bardziej miarodajne porównania wielkości wskaźników ekonomicznych.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Keep Calm and Carry On - Zachowaj spokój i rób swoje

Keep Calm and Carry On
Source: google.com via Hannah on Pinterest

Gdy wybuchła II Wojna Światowa i cały świat zaczął pogrążać się w otchłań wojny, wtedy rząd brytyjski podjął szereg działań propagandowych, których celem była zjednoczenie i podniesienie morale społeczeństwa brytyjskiego. W ramach tych działań wydrukowano szereg plakatów, wśród których był plakat z prostym hasłem "Keep Calm and Carry On".

Wydrukowano go w ilości 2 milionów sztuk, ale nigdy nie został przekazany do dystrybucji. Plakat byt przygotowany do rozwieszenia na wypadek inwazji Niemiec na Wielką Brytanię do której na szczęście nigdy nie doszło.

Hasło zostało niejako odkryte na nowo w 2000 roku za sprawą księgarza z północno-wschodniej Anglii, który znalazł egzemplarz plakatu w swojej księgarni w jakimś zakurzonym pudle.

Od tego ponownego odkrycia hasło Keep Calm and Carry On zrobiło oszałamiającą karierę w Wielkiej Brytanii, ale również w angielskojęzycznym obszarze.

Hasło zostało zaadaptowane dla celach komercyjnych i to z olbrzymim sukcesem. Obecnie hasło jest tak popularne, że sprzedawanych jest bardzo dużo produktów z tym sloganem.  Popularność hasła związana jest z olbrzymią uniwersalnością sloganu w wielu kontekstach znaczeniowych.

Keep Calm and Carry On

W 2009 roku plakat z Keep Calm and Carry On miał swoje największe odrodzenie w związku kryzysem ekonomicznym w Anglii. Największe angielskie dzienniki opublikowały obszerne artykuły związane z tym hasłem i jego znaczeniem dla ludzi, którzy popadli w ekonomiczne kłopoty.

W listopadzie 2009 roku znany rockowy zespół Stereophonics wydał album  Keep Calm and Carry On.

W maju 2010 roku francuski portal Geekiz opublikował kompilację 85 różnych wariantów plakatu.

Powstałą nawet strona KeepCalmAndCarryOn.com, na której można kupić różne gadżety związane z tym hasłem

Slogan jest niezwykle popularny w krajach angielskojęzycznych. Jego przesłanie jest jednak uniwersalne. Zachowaj spokój i rób swoje, a osiągniesz swoje cele, w tym biznesowe. Więc Keep Calm and Carry On.


niedziela, 4 listopada 2012

Czy powstaną Stany Zjednoczone Europy?

Stany Zjednoczone Europy
wracamy do przeszłości czy ...
Unia Europejska to związek suwerennych państw, ale czy tak będzie nadal? Czy nie czeka nas stopniowe przekształcanie Unii Europejskiej w państwo federacyjne na wzór Stanów Zjednoczonych Ameryki? Może jednak zwycięży koncepcję Europy ojczyzn, która zakłada rozwój związków gospodarczych, przy zachowaniu odrębności politycznej państw członkowskich Unii. Jest jeszcze trzecia droga, czyli powrót do przeszłości?

Obecne zawirowania w euro-zonie postawiły na nowo sprawę wzajemnych związków państw członkowskich Unii Europejskiej. Znaczna część analityków i polityków uważa, że obecne kłopoty, które wywołały państwa z tzw. grupy PIIGS, są wynikiem zatrzymania procesu integracyjnego na etapie wspólnej waluty i pozostawienia polityki fiskalnej w gestii każdego państwa. Panaceum na wyjście z tej sytuacji ma być wspólne państwo.
Stany Zjednoczone Europy
... idziemy ku przyszłości

Pierwsze kroki zostały już uczynione. W czerwcu 2012 roku Grupa Przyszłości, której inicjatorem jest niemiecki MSZ Guido Westerwelle, poinformowała, że rozpoczęła przygotowania Planu transformacji dla państwa europejskiego. Inicjatywę MSZ Niemiec poparli ministrowie spraw zagranicznych Austrii, Belgii, Danii, Hiszpanii, Holandii, Luksemburga, Polski, Portugalii i Włoch.

Grupa Przyszłości proponuje:
  • przekazanie części prerogatyw prezydentów oraz premierów z państw członkowskich UE przewodniczącemu Komisji, który byłby wybierany w wyborach powszechnych. Rząd Europejski byłby tworzony przez przewodniczącego Komisji, który miałby pełną swobodę w doborze członków rządu.
  •  likwidację Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej i powołanie na ich miejsce drugiej izby  Parlamentu Europejskiego
  • przekazane do państwa federacyjnego zarządzanie m.in: granicami, obronnością, budżetem.
Obecnie rozważany jest  plan utworzenia centralnego budżetu państw euro-zony w wysokości 20 mld euro. Pomysł cieszy się poparciem Niemiec i Francji. To co prawda mały krok, ale pokazuje kierunek myślenia najważniejszych polityków w UE.

Czy koncepcja wspólnego państwa ma szansę na realizację? Wydaje się, że ta idea dla większości obywateli UE jest obecnie nie do przyjęcia. Czujemy się przede wszystkim Polakami, Czechami, Anglikami, Niemcami itd. Znikomy procent ludności naszego kontynentu uważa się przede wszystkim za Europejczyków. Czy w ogóle będzie możliwy taki proces zmiany świadomości, biorąc pod uwagę skomplikowaną historię Europy, aby Polak w pierwszej kolejności czuł się Europejczykiem, a w dalszej Polakiem? Stany Zjednoczone pokazały, że jest to możliwe, ale społeczeństwo amerykańskie tworzą w większości emigranci.

Może to jednak nie będzie miało aż tak wielkiego znaczenia? Jeżeli nie powstanie państwo europejskie, to w bliżej lub dalszej przyszłości czeka nas powrót do przeszłości czyli rozpad UE. Znowu powstaną granice, a każdy będzie musiał sam troszczyć się o swój byt. Jaki może być koniec tego scenariusza? Wiadomo! To samo, co było "przerabiane" przez całe stulecia, czyli kłótnie i wojny. Jugosławia pokazała czym kończy się rozpad państwa wielonarodowego. Może to jednak zbyt pesymistyczny scenariusz?

Wprowadzenie euro było pierwszym etapem w kierunku federacji europejskiej. Obecnie już praktycznie dla wszystkich jest oczywiste, że Unia musi prowadzić wspólna politykę budżetową, dokonać unifikacji prawa gospodarczego oraz posiadać nadzorowany centralnie system bankowy. To są prerogatywy suwerennego państwa! Nie można wykluczyć, że Stany Zjednoczone Europy powstaną szybciej, niż to nam się wydaje ... może tylko, to nowe państwo nie będzie miało nazwy i pozostaniemy Unią Europejską.

sobota, 3 listopada 2012

Rozwój technologiczny produkuje bezrobotnych?

Rozwój technologiczny był,
jest i będzie szansą na sukces!
W działalności biznesowej nie ma nic pewnego i raz danego na zawsze. Jednak czym innym jest ta oczywista wiedza, a czym innym nasza reakcja, gdy w rzeczywistości zdarzy nam się z tym zmierzyć. Wtedy zwykle następuje odruch obronny i stawiamy pytanie: dlaczego to właśnie my musimy zakończyć naszą działalność gospodarczą i wszystko zaczynać od nowa? Z taką sytuacją związane są zwykle nasze obawy o niepewną przyszłość, czyli strach przed bezrobociem!

Człowiek jest w stanie przystosować się do zmieniających się warunków, ale w zdecydowanej większości przypadków robimy to niechętnie. Nie oszukujmy się. Dla większości z nas idealny byłby stan, gdyby nasza pierwsza praca była tą jedyną z którą przejdziemy przez zawodowe życie i z której odejdziemy na emeryturę. Niestety (a może na całe szczęście) postęp techniczny wymusza na nas ciągłe poszukiwanie pracy przez cały okres aktywności zawodowej.

Jednak postęp technologiczny przyspiesza i wiedza którą zdobywamy w okresie studiów zwykle jest już mało przydatna za 20 lat, a właściwie należałoby powiedzieć, że ogólnie jest przydatna, ale ta szczegółowa wiedza już do niczego nam się nie przyda. Na to jest tylko jedno panaceum. Przez cały czas należy samemu się dokształcać, aby być na bieżąco z postępem technicznym w naszej dziedzinie i dziedzinach, które są nam niezbędne do prawidłowego funkcjonowania na rynku pracy.

Dla wielu z nas w okresie aktywności zawodowej koniecznym będzie całkowita zmiana zawodu i wiele osób martwi się, że nie podoła i zasili rosnące rzesze bezrobotnych. Te obawy nie są niczym uzasadnione i takie zagrożenie nie istnieje. Dzisiaj główny atut pracownika to jego umiejętność adaptacji. Chcieć, to móc.

Postęp techniczny i nowe technologie od zarania dziejów zawsze przynosiły ludzkości wzrost poziomu życia i nigdy nie zakończyło się to masowym bezrobociem. .Żyjemy dłużej, pracujemy znacznie mniej godzin i prowadzimy o wiele zdrowszy tryb życia i to z pokolenia na pokolenie.

Ostatnio szeroko propagowano w Internecie prognozy, że obecne zmiany technologiczne mogą łatwo doprowadzić do utraty 5-10 milionów miejsc pracy każdego roku. Dlaczego tak miałoby się stać? Czy obecny postęp technologiczny rożni się w swojej istocie od postępu z minionych epok. Może to jest jednak tylko taka sama reakcja, z jaką mieliśmy już wielokrotnie do czynienia w historii ludzkości, czyli z próbą hamowania postępu. Nie udało się to nigdy w przeszłości i nie uda się i tym razem.

Wymownym przykładem hamowania postępu technologicznego są perypetie Rakiety Stephensona. Poniższy opis pochodzi z portalu Znaki Drogowe:

    "Projektowana budowa godziła w najżywotniejsze interesy potężnych przedsiębiorstw transportowych i żeglugowych. Protest lorda Clevelanda sprzed kilku lat wydawał się łagodnym powiewem w porównaniu z burzą, jaką wywołała teraz antykolejowa kampania prasowa. Głównym celem ataku była oczywiście trakcja parowa.

    Korzystając z pseudonaukowej argumentacji „udowadniano" opinii publicznej, że wozy parowe wywołają katastrofę w skali ogólnokrajowej. Przestraszone krowy nie będą dawać mleka, a kury znosić jaj. Ptaki wytruje dym lokomotyw, wyginą lisy i bażanty. Przekraczająca ludzkie wyobrażenie szybkość pociągów spowoduje katastrofalny wzrost chorób nerwowych, a nade wszystko poronień u kobiet! Technicy „obliczali", że każdy silniejszy wiatr uniemożliwi jazdę i będzie przyczyną stałego wykolejania się wagonów. Z braku przyczepności jazda po torze pod górę będzie niemożliwa, a pożary wywołane iskrami z komina dadzą w efekcie milionowe straty. Ekonomiści prorokowali, że kolej wywoła ogólny kryzys gospodarczy ze względu na wzrastające nadwyżki słomy i siana, na które nie będzie popytu. Przedsiębiorców, wyrabiających uprząż końską i ostrogi, czeka bankructwo. Wiejscy kowale, utrzymujący się z kucia koni, powiększą liczbę nędzarzy. Jedno z najpoważniejszych pism angielskich, „Quarterly Review", zapytywało ironicznie:

        „...Czyż może być coś bardziej śmiesznego i niedorzecznego niż mowa o maszynie parowej, jadącej z dwukrotnie większą szybkością jak poczta?..."

    Nie brakowało nawet argumentów religijnych. Księża i pastorzy przekonywali swoich parafian, że kolej jest dziełem szatana. Pan Bóg stworzył przecież konie i muły po to, aby człowiek miał środki transportowe. Posługiwanie się w tym celu siłą pary, jest grzechem i obraża Boga! Nam te argumenty wydają się śmieszne, ale czytelnicy prasy w pierwszej połowie XIX wieku traktowali je na pewno poważnie."

Obecnie już nie mamy do czynienia z takim protestami, ale niektórzy producenci w sposób mniej lub bardziej zawoalowany próbują walczyć z postępem technologicznych w obronie swoich interesów. Większość jednak wykorzystuje postęp technologiczny dla polepszenia swojej pozycji na rynku konkurencyjnym i nie dotyczy to tylko firm, ale i zwykłych pracowników.

Zachowaj spokój i rób swoje!

piątek, 2 listopada 2012

W Polsce nie ma kryzysu. Jest osłabienie koniunktury

Kryzys w Polsce?
Kryzys? Jaki Kryzys!
Słowo kryzys robi oszałamiająca furorę w prasie, telewizji, Internecie. Gdziekolwiek nie zajrzeć, zewsząd atakuje nas kryzys. Wielu z nas to denerwuje i irytuje. Jaki cel przyświeca tym publicystom i ekonomistom, którym (prawie) wszystko kojarzy się z kryzysem?

Oto jedno ze stwierdzeń, które znalazłem spośród wielu podobnych (wybór całkowicie przypadkowy):
"Rosnące ceny, widmo utraty pracy spowodowały, że Polacy kupują mniej i coraz bardziej zaciskają pasa"
Gdy nie było kryzysu to nad Polakami nie wisiało widmo utraty pracy? Upadała przecież cała gospodarka planowa i zlikwidowano większość państwowych firm. To dopiero można by podciągnąć pod kryzys, a odtrąbiono wielki sukces! Czy większość polskiego społeczeństwa nie żyje od 1989 roku zaciskając pasa i wydaje wszystko co zarobi ... a wielu zadłuża się po uszy.

I kolejne zdanie z tego samego artykułu:
"Kupujemy, np. mniejsze i bardziej ekonomiczne samochody, ograniczamy wyjazdy weekendowe z rodziną, a coraz więcej osób przesiada się z drogich w utrzymaniu aut do autobusów i kolei. Świadczy o tym szybko rosnąca liczba sprzedawanych biletów komunikacji miejskiej."
W okresie prosperity lat 90. większość z nas kupowała gruchoty sprowadzane, w większości z Niemiec i w wielu przypadkach był to nasz pierwszy samochód. Ale dzisiaj apetyty wzrosły i nie wystarczy nowy samochód. Musi być jeszcze duży, jak ciężarówka. Gdy ktoś kupuje mały i ekonomiczny samochód, to jest powód do wstydu? I to jest kryzys? ... Sprawa komunikacji miejskiej. To, że przesiadamy się do komunikacji miejskiej nie ma nic wspólnego z kryzysem. Sam coraz częściej poruszam się po Warszawie komunikacją miejską, a zostawiam samochód na parkingu i nie ma to nic wspólnego z kryzysem i oszczędzaniem. Może trochę więcej czasu muszę poświęcić na załatwianie spraw, ale nie mam problemów z parkowaniem, a koszty transportu są porównywalne.

Myślę, że Prezes NBP Marek Belka najtrafniej określił stan w jakiej znajduje się nasza gospodarka: "...W Polsce nie ma kryzysu. Jest osłabienie koniunktury..."

... zachowaj spokój i rób swoje