facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

niedziela, 26 sierpnia 2012

Czy wyższe uczelnie przykładają się do wzrostu bezrobocia w Polsce?

Praktyka dla studenta = Praca dla absolwenta?
Z danych publikowanych przez Ministerstwo Pracy wynika, że na koniec czerwca 2012 roku w urzędach pracy zarejestrowanych było 1 964 tys bezrobotnych. Spośród tej blisko 2 milionowej armii bezrobotnych ponad 10 % to osoby legitymujące się wyższym wykształceniem, a 3% to absolwenci. Tak dużej liczby osób bezrobotnych, które legitymują się dyplomem wyższej uczelni jeszcze w Polsce nie było.

Ponad 200 tysięczna armia bezrobotnych magistrów i inżynierów to szokująca liczba. Najgorsze jednak jest to, że ta liczba wzrasta. Pytanie nasuwa się samo. Dlaczego ludzie, którzy dysponują wysokimi kwalifikacjami nie mogą znaleźć zatrudnienia?

Odpowiedź nasuwa się sama. Z powodu obowiązującego na masową skalę modelu kształcenia w Polsce, który w znacznej części działa w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb rynku pracy. Można nawet postawić tezę, że pewna część uczelni wyższych działa jako przedsiębiorstwa nastawione na zysk i proponuje kierunki na których można najlepiej zarobić. Oczywiście najlepszy biznes to uczelnie, które nie muszą ponosić nakładów inwestycyjnych i olbrzymich kosztów związanych z koniecznością utrzymania laboratoriów i ośrodków badawczych. I stąd wysyp w Polsce specjalistów od marketingu, zarządzania, socjologów, historyków, politologów i europeistyki. Rynek od dawna przesycony jest tymi specjalistami, ale ich "produkcja" mało kosztuje, bo główny koszt po stronie szkoły to wynajem pomieszczeń i płaca dla wykładowców. Przykładowo w Kielcach w czasach PRL były tylko dwie wyższe uczelnie. Teraz jest kilkanaście, ale dokładnej liczby tych szkół nie udało mi się ustalić. Znaczna część wypuszcza tzw. licencjatów. Poziom tych studiów jest co najmniej dyskusyjny. Taka sytuacja powtarza się w każdym większym mieście w Polsce.

Osoby opuszczające mury wyższych uczelni posiadają w większości przypadków tylko wiedzę podręcznikową. Zdecydowana większość szkół wyższych nie ma możliwości, a może nawet chęci, aby zapewnić swoim studentom praktyki zawodowe. Wchodzą więc te osoby na rynek pracy bez minimalnej wiedzy praktycznej. Często to zderzenie jest szokujące, bo nabyta wiedza w wielu przypadkach jest mało przydatna. Nasze szkolnictwo wyższe niewiele zrobiło, aby zmienić ten stan rzeczy.

W rankingach wyższych uczelni nasze uniwersytety i politechniki znajdują się od lat na bardzo odległych pozycjach. W najnowszym Światowym Rankingu Uczelni Webometrics najlepsze polskie uczelnie uplasowały się na następujących pozycjach:
  • Uniwersytet Jagielloński (280)
  • Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie (298), 
  • Uniwersytet Warszawski (327. miejsce), 
  • Politechnika Warszawska (338. miejsce), 
  • Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (391)
To są najlepsze uczelnie! A w jakiej odległości od tej piątki znajdują się dziesiątki polskich uczelni, które powstały w okresie ostatnich 20 lat?

Główny problem polega na tym, że zbyt wiele szkół wyższych wypuszcza na rynek pracy osoby nieprzygotowane do radzenia sobie na konkurencyjnym rynku pracy, a jednocześnie w niewielkim stopniu te szkoły poczuwają się do rozwiązywania problemu bezrobocia. Dopóki są chętni na proponowane kierunki i z tego tytułu płyną pieniądze, to uczelnie nie mają żadnego impulsu, który zmuszałby je do zmiany procesu dydaktycznego i struktury proponowanych kierunków.

Państwo niewiele robi, aby uczelnie kształciły przygotowanego pracownika, który będzie w stanie podjąć walkę na konkurencyjnym rynku pracy. Absolwent musi więc radzić sobie sam. I jak radzą sobie młodzi Polacy opuszczający mury uczelni wyższej?  ...
  • rejestrują się w urzędach pracy i zaczynają "pracę zawodową" od zasiłku dla bezrobotnych,
  • próbują zakładać własny biznes,
  • wyjeżdżają na zachód ... cokolwiek by to miało znaczyć ... i już nigdy nie wracają (w większości),
  • garstka tych, którzy dysponują tzw znajomościami zatrudnia się na posadzie państwowej i pilnuje tej posady, jak niepodległości,
  • zatrudniają się na umowy śmieciowe za śmieciowe wynagrodzenie,
  • kto ma szczęście i jest przebojowy to zawsze znajdzie dobrą pracę, która jest odskocznią do awansu zawodowego. Tylko ile jest takich przebojowych?
... ale co tam, Fabryka produkuje całą parą, bo nadal jest popyt na jej produkt (magistra lub licencjata).

Nie było moim zamiarem wrzucania wszystkich uczelni do jednego wora i potępiania wszystkiego co proponują i robią wyższe uczelnie w Polsce. Jednak tak dużo ludzi z wyższym wykształceniem, które nie mogą znaleźć zatrudnienia to nie jest to tylko wina czynników obiektywnych, w tym kryzysu gospodarczego. Uczelnie powinny włączyć się w skuteczną walkę z bezrobociem ... bo ten problem może za chwilę ich dotyczyć.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kolejna pułapka zastawiona na najsłabszych przedsiębiorców czyli Jednoosobowa Sp. z o.o.?

miała być złota rybka, a wyszło, jak zawsze
Od lipca 2011 roku każdy przedsiębiorca prowadzący działalność gospodarczą zarejestrowaną na swoje nazwisko może zgodnie ze znowelizowanym kodeksem spółek handlowych przekształcić swoją działalność gospodarczą w spółkę kapitałową: z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcyjną. Przekształcenie z prowadzenia działalności gospodarczej w spółkę kapitałową nie jest warunkowane formą w jakiej prowadzona jest księgowość w firmie. 

W większości małych firm, a w przypadku jednoosobowych firm to praktycznie w każdej, ewidencja księgowa prowadzona jest w formie księgi przychodów i rozchodów. Jednak kodeks spółek handlowych wraz z planem przekształcenia nakazuje dołączenie sprawozdania finansowego sporządzonego dla celów przekształcenia na określony dzień w miesiącu poprzedzającym sporządzenie planu przekształcenia przedsiębiorcy. 

I tutaj jest problem, bo firmy prowadzące księgi przychodów i rozchodów nie są obligowane do sporządzania sprawozdań finansowych, ponieważ nie prowadzą pełnej księgowości, opartej o księgi handlowe. W kodeksie nie znajdziemy żadnych wskazówek dotyczących sporządzania sprawozdania finansowego w takiej sytuacji. 

W związku z tym część ekspertów uważa, że nie można przekształcić na podstawie kodeksu spółek handlowych działalności gospodarczej w spółkę kapitałową. Problem jest bardzo poważny, bo może skutkować podważeniem wszelkich decyzji spółki, która powstała z przekształcenia działalności gospodarczej w spółkę kapitałową.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Państwa w których 1 litr benzyny w detalu kosztuje mniej niż 1 zł

Praktycznie każdy z nas jest użytkownikiem samochodu i ceny benzyny nie są nam obojętne. Jest jednak grupa państw, w których benzyna jest bardzo tania. Państwa producenci ropy naftowej sprzedają benzynę dla swoich obywateli po cenach wielokrotnie niższych, w stosunku do cen, które oferowane są klientom w państwach, które importują ropę naftową. Ta informacja jest powszechnie znana. Natomiast najniższa cena nie oznacza, że obywatele w każdym z tych państw mogą kupić podobną ilość benzyny za średnie wynagrodzenie. Wprost przeciwnie. Dysproporcje w tym względzie są olbrzymie. Daily Mail opublikował informacje na temat państw, w których benzyna jest najtańsza. Jak na tle tych państw wygląda Polska? Odpowiedzią na to pytanie niech będą wykresy z danymi, które zostały dołączone do poniższego artykułu.



  
 
Zdecydowanie w najbardziej uprzywilejowanej pozycji są mieszkańcy zatoki perskiej. Mieszkaniec Kataru przy zarobkach przeciętnie 7 razy większych niż w Polsce, może kupić 65 razy więcej benzyny za średnie miesięczne wynagrodzenie, niż Polak.


W analizie uwzględniono poniższe dane:
  • przyjęto średnią cena benzyny w Polsce 5,60 zł w (lipiec 2012)
  • średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lipcu 2012 r. 3700 zł 
  • średnie wynagrodzenie netto (po opodatkowaniu) 2644 zł  

sobota, 18 sierpnia 2012

Nie każdy może zostać biznesmenem, ale każdy ma swoje miejsce w biznesie

Własny biznes. Ten slogan jest często powtarzany w prasie, radiu, telewizji i Internecie. Dla odbiorcy tej informacji ma oznaczać, że każdy może być biznesmenem! Czy faktycznie chcieć to móc? Oczywiście, że tak nie jest. Jest wprost przeciwnie. Własny biznes z dużym powodzeniem prowadzi tylko garstka tych, którzy zdecydowali się na taki krok. Większość zaczyna swój biznes w formie tzw. jednoosobowej działalności gospodarczej i jeżeli uda im się znaleźć małe miejsce na konkurencyjnym rynku, to przez całe lata prowadzą swój biznes na takim poziomie przychodów, jak zaczynali. W ogóle nie rozwijają się. Znaczna część osób, które zaczynają własny biznes kończy działalność w ciągu kilku miesięcy od rozpoczęcia ... i już nigdy nie wraca na tą drogę. Tylko nielicznym udaje się rozwinąć swój biznes do firmy zatrudniającej kilkanaście czy kilkadziesiąt osób.

Dlaczego tak jest?
  • Po pierwsze decydują czynniki obiektywne. Ile może być dużych firm, które produkują jakiś konkretny wyrób? Oczywiście, że może to być kilka firm, a ich sumaryczna produkcja nie może być większa, niż popyt na rynku. Wejście na konkurencyjny rynek z dużą firmą jest praktycznie niemożliwe, a w każdym razie kosztowne i bardzo trudne. 
  • Po drugie wejście na rynek nowego przedsiębiorcy z innowacyjnym produktem dotyczy tak niewielkiej liczby przedsiębiorców, że są to przypadki w ogóle nie istotne z punktu widzenia zachęcania wszystkich do otwierania własnego biznesu.
  • Po trzecie osoby, które decydują się na własną drogę biznesową w ogóle nie mają do tego żadnych predyspozycji, albo ich predyspozycje są niewystarczające, aby skutecznie zaistnieć na konkurencyjnym rynku. Pewnych zachowań biznesowych można się nauczyć, ale tych, które mają decydujące znaczenie dla sukcesu biznesowego niestety nie da się wykształcić na szkoleniach czy  studiach. Z tym talentem trzeba się urodzić. Najlepszą ilustracją określającą "biznesmenów", którzy nigdy nie powinni nimi zostać niech będzie poniższy komentarz, który znalazłem gdzieś w Internecie: "Jeśli gospodarz jest nieudolny to zniszczy nawet najlepsze gospodarstwo i każda jego działalność nie przynosi dochodu, a każda kolejna inicjatywa to tylko dalsze kłopoty".
Dlatego warto przed rozpoczęciem działalności przetestować swój biznes w formie "papierowej", czyli sporządzić biznes plan. Biznes plan powinien, a nawet musi być opracowany samodzielnie przez potencjalnego biznesmena. W trakcie pracy nad biznes planem ujawnią się również wszystkie mankamenty związane z predyspozycjami do prowadzenia biznesu. Brak kwalifikacji do prowadzenia własnej działalności gospodarczej to nie jest żadna ułomność. Większość osób nie posiada zdolności do prowadzenia biznesu, ale posiada wiele innych, nieraz unikalnych kwalifikacji, które nie posiadają nawet najlepsi biznesmeni. ... a te inne kwalifikacje i umiejętności są niezbędne dla biznesmenów i bez takich osób ich biznes nic nie znaczy. Każdy ma swoje miejsce w tej układance. Ważne, aby wiedzieć, gdzie jest to miejsce.

Co czyni człowieka szczęśliwym?

Większość z was pewnie pomyśli, że poczucie szczęścia to indywidualna sprawa i każdy z nas ma trochę inne oczekiwania w tym względzie. Tak. To prawda, ale większość rzeczy, która czyni nas szczęśliwymi nie jest osiągalna, gdy nie posiadamy ... pieniędzy. Wiele działań w życiu człowieka sprowadza się do zdobywania pieniędzy we wszelki możliwy sposób. Również państwo, które pełni rolę redystrybucyjną musi w pierwszej kolejności zdobyć pieniądze, aby móc wypełnić swoją podstawową rolę.

I tutaj przechodzimy do meritum rzeczy. To, co uczyni nas szczęśliwymi układa się w pewien łańcuszek. Do zdobycia pieniędzy koniecznym jest posiadanie pracy. Im lepiej płatna praca, tym w większym stopniu możemy realizować własne potrzeby. Większość wybiera pracę najemną, a mniejszość rozkręca własny biznes. Posiadając pieniądze z pracy możemy zaspokoić swoje podstawowe potrzeby bytowe. Ale dopiero, gdy wprowadzimy się do własnego domu większość z nas jest szczęśliwa.

Urząd Statystyczny Wielkiej Brytanii zbadał poczucie szczęścia wśród swoich obywateli. Okazuje się, że poczucie szczęścia zależy też od przynależności etnicznej. Brytyjczycy spróbowali to zmierzyć przy pomocy umownej skali zadowolenie (max wartość 10):
  •     Hindusi - 7,5
  •     Biali - 7,4
  •     Chińczycy - 7,4
  •     Inni Azjaci - 7,4
  •     Pakistańczycy - 7,2
  •     Inna grupa etniczna - 7,2
  •     Arabowie - 7,1
  •     Wieloetniczni - 7,1
  •     Czarnoskórzy / Mieszkańcy Afryki i Karaibów / Czarnoskórzy Brytyjczycy - 6,7
Na podstawie publikowanych przez Brytyjczyków informacji można zbudować łańcuszek szczęścia:
      1. Praca (stała i pewna). Praca to pieniądze, a pieniądze to "źródło" szczęścia ... same pieniądze nie czynią (prawie) nikogo szczęśliwym. Dopiero możliwość ich wykorzystania czyni pieniądze "źródłem" szczęścia:
      2. Dom. Własny dom to poczucie bezpieczeństwa.
      3. Zdrowie
      4. Rodzina (małżeństwo)
      5. Otoczenie (służba zdrowia, czyste otoczenie, sieć handlowa, sąsiedzi, poziom hałasu, transport publiczny, przestępczość, poczucie bezpieczeństwa, gdy idziemy po zmroku samotnie pieszo do domu, dostęp do parków)
      6. zależy od indywidualnych preferencji ... jednego uszczęśliwiają podróże, innego słuchanie muzyki.
Czy podobne wyniki otrzymalibyśmy w Polsce, w państwie praktycznie jedno-etnicznym?  Z dużym prawdopodobieństwem można prognozować, że łańcuszek szczęścia byłby bardzo podobny, ale czy poczucie szczęścia byłoby na poziomie 7,5?

czwartek, 9 sierpnia 2012

"Żaden plan bitwy nie przetrwa pierwszego kontaktu z przeciwnikiem" - Helmuth von Moltke

najważniejsze, aby twój biznes przetrwał
w jak najlepszej kondycji 
pierwszy kontakt z przeciwnikiem
"Żaden plan bitwy nie przetrwa pierwszego kontaktu z przeciwnikiem" - Helmuth von Moltke

Ta słynna maksyma wojenna ma wiele wspólnego z biznes planem. Moment startu przedsięwzięcia na konkurencyjnym rynku, to rozpoczęcie swego rodzaju bitwy. Od samego początku musimy być gotowi na zmiany w naszym planie działania. W biznes planie powinno się przewidzieć różne scenariusze rozwoju (bitwy) biznesu, ale wszystkiego nie da się przewidzieć. Jeżeli w naszym biznes planie mamy rozpracowany scenariusz w myśl którego będzie rozwijało się nasze przedsięwzięcie, to mamy duże szanse na przetrwanie pierwszego kontaktu z przeciwnikiem.

Bitwa z Konkurencją

Z jednej strony konkurencja zawsze zareaguje na nasze pojawienie się na rynku i jest mało prawdopodobne, że uda się zrealizować biznes plan w całości. Nasze działania mogą być wielokierunkowe:

Ofensywa:
  • przystępujemy do bitwy o klienta i obniżamy na przykład ceny na nasze produkty/usługi w stosunku do cen konkurenta. 
  • możemy spróbować odebrać część klientów naszemu konkurentowi i otworzymy np. sklep na tej samej ulicy na której działa sklep konkurenta. Klienci przyzwyczajeni do miejsca zaczną i u nas kupować. Konkurent może tego nie wytrzymać, bo będzie widział jak z dnia na dzień spadają mu obroty ... i może wynieść się na ... inną ulicę.
Defensywa:
  • unikamy konkurentów i otwieramy naszą działalność w dużej odległości od konkurenta. Najlepiej, gdyby nasz konkurent w ogóle o nas się nie dowiedział.
  • godzimy się na podrzędną rolę w biznesie i cieszymy się tym co się "uda" sprzedać.
  • zmieniamy kanały dystrybucji, aby nie pokrywały się z tymi, z których korzysta nasz konkurent,
  • szukamy niszy rynkowej, gdy konkurent ma silną pozycję na rynku i nie jesteśmy w stanie wygrać z nim walki na marże.
Bitwa z Klientem ( ... o Klienta)

Z drugiej strony klienci albo zaakceptują naszą ofertę, albo niechętnie będą korzystali z naszych usług lub produktów. W zależności od sytuacji będziemy musieli podjąć działania:

Ofensywa:
  • Reklama  ... wszędzie gdzie to tylko możliwe i przy pomocy wszystkich dostępnych środków. Dotarcie do jak największej liczby potencjalnych klientów, to nadrzędny cel.
  • Promocja, karty stałego klienta, rabaty dla stałych klientów.
  • Wykorzystanie wszystkich kanałów sprzedaży ... atak na Klienta w tradycyjnym sklepie, ale również w sklepie internetowym oraz na aukcjach internetowych.
  • Sprzedaż bezpośrednia ... wydaje się wam, że to nie te czasy! Dla wielu usług i produktów to najlepsza droga dystrybucji. Kosmetyki to najlepszy przykład. Dziwne, że inni producenci nie próbują sięgać po tą sprawdzoną broń.

Defensywa:
  • Nie masz konkurencji a masz produkt, to klienci sami to ciebie trafią. Wystarczy informacja.
  • Koncentracja tylko na jednym kanale dystrybucji, bo inne już są mało skuteczne lub zbyt drogie.
  • Masz ograniczone moce przerobowe i nie masz możliwości rozwoju, więc wystarczy zbudować tylko podstawową bazę klientów,
  • Działasz na rynku koncesjonowanym, więc inni już zadbali, abyś miał lżej

To co przedstawiłem powyżej, to  nie jest wyczerpujący katalog sytuacji, które możemy napotkać na swojej "wojennej" drodze o powodzenie naszego biznesu. Zasygnalizowałem problem i mam nadzieję, że rozbudziłem waszą wyobraźnię. Działania, które podejmujemy w biznesie nie ograniczają się tylko do konkurencji i klientów z jednej strony, a z drugiej do działań ofensywnych i defensywnych. W bitwie o swój biznes musimy też walczyć z przepisami, urzędami, decyzjami itd... ... a działania wojenne nie ograniczają się do ofensywy i defensywy, bo bardzo często jest to walka pozycyjna prowadzona w okopie. Najgorzej, gdy prowadzimy biznes w warunkach walki partyzanckiej.

Decydując się na biznes wyruszasz na wojnę. Ważne, aby w trakcie tej wojny wygrać, jak największą ilość bitew. Wszystkich nie wygrasz. Powodzenia i do ataku !

środa, 8 sierpnia 2012

Innowacyjne przedsięwzięcia z dotacji?

dotacja = rozdawnictwo ?
Moloch biurokratyczny, którego zadaniem jest pomoc dla rozpoczynających działalność gospodarczą działa pełną parą. Rozdawnictwo środków z kasy państwa i grantów unijnych ma się całkiem dobrze. Nikt jednak nad tym nie panuje i nie wiemy, czy to działanie dało gospodarce jakiekolwiek korzyści. Niewątpliwie krótkotrwałą korzyść odnieśli wszyscy beneficjenci programów pomocowych, ale ilu ich przetrwało na rynku i rozwinęło swoją działalność? Tych danych po prostu nigdzie nie ma. Urzędnicy oczywiście dbają o każdy przekazany w ramach dotacji grosz i skrupulatnie go rozliczają. Tylko, czy o to chodzi w tych programach pomocowych ? Rozdysponować i rozliczyć ?

Mam wielkie wątpliwości, czy ta akcja pomocy prowadzona w taki sposób w ogóle ma sens. Dotacje w dużej części idą na pokrycie wszelkiego rodzaju kosztów związanych z opracowaniem projektu, jego obsługa, szkoleniami i rozliczaniem. Warunkiem otrzymania dotacji jest spełnienie przede wszystkim warunków formalnych. Ocena merytoryczna projektu nie istnieje, bo kto miałby tego dokonać ? Urzędnik ? Przecież to nie jest nawet możliwe, aby miał wiedzę na temat każdej branży. Nie wspomnę o innowacyjnych projektach, bo tutaj fachowcy, którzy mogliby dokonać oceny projektu  są nieosiągalni dla urzędników. Więc całe rozdawnictwo sprowadza się do zabiegów czysto formalnych. Urzędnik sprawdza, czy pieczątka jest w odpowiednim miejscu i nie przekracza dozwolonych marginesów ramki oraz czy kartki zostały odpowiednio ponumerowane i zbindowane. To jest po prostu absurd.  Oczywiście nie jest to w najmniejszym stopniu "wina" urzędników, bo ktoś tak ustawił ten system dotacyjny i w taki sposób nakazał im pracować. Kto ? Bruksela ? ... pewnie to jest nie jest do ustalenia, bo autorów tego systemu jest wielu.


W Internecie można znaleźć wiele przykładów krótkotrwałych biznesów założonych za unijne pieniądze.
W miejscowości liczącej 2000 mieszkańców powstaje kilka szkół nauki jazdy, bo ktoś dowiedział się, że na to można dostać 20 000 zł "z Unii". Sąsiedzi podchwycili pomysł i też złożyli wnioski. Wszyscy dostali dotację, założyli szkoły, rozliczyli dotację, a po roku już żadna szkoła jazdy nie istniała, bo nie miała prawa się utrzymać w tak małej społeczności. W błoto poszło 100 000 zł. W Rzeszowie, który liczy niespełna 200 tys. mieszkańców działało blisko 80 firm reklamowych, z których większość została założona z dotacji. Ile ich przetrwało ? Dokładnych danych nie znam, ale większość zakończyła już działalność ... oczywiście przed zakończeniem skrupulatnie rozliczyła się z dotacji.

Nie mam nic przeciwko dotacjom. Tylko nie taki powinien być mechanizm ich przyznawania. Pieniądze na rozpoczęcie działalności nie powinny być przekazywane w formie rozdawania środków. Środki powinny być przekazane w formie pożyczki, z możliwością jej całkowitego umorzenia. Umorzenie pożyczki powinno być obwarowane wieloma warunkami, które powinny być jasne i czytelne dla pożyczkobiorcy.

Trudno w tak krótkim poście zawrzeć pełen katalog warunków, ale postaram się przedstawić moją propozycję:
  • w projekcie powinna być określona data od której beneficjent deklaruje osiąganie zysków. Sprawdzenie nastąpiłoby na podstawie PIT rocznego. 
  • pożyczkę byłaby udzielana tylko wtedy, gdy beneficjent zadeklaruje osiąganie zysków przed max okresem, który byłby z góry określony dla danej branży (rodzaju, wielkości biznesu),
  • zaprzestanie działalności przez beneficjenta przez deklarowanym okresem, w którym miał osiągnąć zysk oznaczałoby konieczność zwrotu pożyczki. Również nie osiągnięcie zysku w tym okresie oznaczałoby konieczność zwrotu pożyczki,
  • łączny zysk (dochód) jaki osiągnie beneficjent nie może być mniejszy niż pożyczka. PIT pokazujący, że zapłacił podatek dochodowy od dochodu nie mniejszego, niż udzielona pożyczka oznaczałaby automatyczne umorzenie pożyczki i zakończenie procesu związanego z pożyczką-dotacją.
  • pożyczka powinna być zabezpieczona przez beneficjenta. Zabezpieczenie mogłoby być dokonane poprzez firmę zajmująca się ubezpieczaniem kredytów. W przypadku umorzenia pożyczki-dotacji koszty ubezpieczenia pożyczki również byłyby umorzone. Stawki ubezpieczeń są różne, oscylują w przedziale między 0,06% a 0,45% kwoty kredytu.
Reasumując, rola urzędnika sprowadzałaby się do udzielenia pożyczki (formalności), sprawdzenie po określonym czasie, czy beneficjent osiągnął deklarowany dochód oraz powtórne sprawdzenie, czy suma dochodów przekroczyła wartość pożyczki.
 
Jest to tylko propozycja, która wymaga przeanalizowania, zmian i uzupełnień.

"Robienie na siłę" biznesmenów niczego dobrego nie przyniesie nikomu. W wielu przypadkach nie ma to nic wspólnego z potrzebą prowadzenia własnego biznesu, a jest jedynie sposobem na skorzystanie z okazji. Poza tym rozdawnictwo buduje w społeczeństwie postawy roszczeniowe.