facebook

Social Icons

twitterfacebookgoogle plusrss feedemail

piątek, 20 kwietnia 2012

Hermetyczny, wewnętzny, zamknięty, niezrozumiały dla większości ... jednym zdaniem: polski język prawniczy

Do napisania tego posta skłonił mnie komentarz, który przeczytałem na onet.pl pod artykułem dotyczącym zakazu odliczania VAT przy nabyciu paliwa do samochodów osobowych. Oto fragment z wyroku NSA:

"Zdaniem Sądu, skutki zasady standstill, czyli klauzuli stałości, wynikającej .... należy interpretować w ten sposób, że ........ znajdują zastosowanie w zakresie, w jakim nie rozszerzają kryteriów tych ograniczeń obowiązujących i rzeczywiście stosowanych na dzień 30 kwietnia 2004 r."
Całe szczęście, że na samym końcu autor artykułu napisał jedno zdanie, które już każdy może zrozumieć, ale użył do tego mowy polskiej:

"Omawiany wyrok NSA potwierdza jednoznaczne stanowisko Sądu, że podatnicy nie mają prawa do odliczenia VAT przy nabyciu paliwa do samochodów osobowych."
 ... a oto wspomniany komentarz:
~Pola Użytkownik anonimowy: 
Prawniczy bełkot, jakby nie można tego powiedzieć po polsku. Wszyscy prawnicy powinni mieć obowiązkowe doszkalanie z języka polskiego co najmniej raz w tygodniu. I egzaminy. Stworzyli język-bełkot wyłącznie dla siebie ...

Jakie przesłanki kierują tym, że wszelka twórczość prawnicza oparta jest o pseudo język, którego nikt (łącznie z prawnikami) nigdy i nigdzie nie używa za wyjątkiem rytualnych zachowań w miejscach, gdzie wygłaszanie formułek jest wymagane przez prawnicze przepisy ?


O ile łatwiejsze byłoby funkcjonowanie państwa i obywateli, gdyby język prawniczy był jasny, precyzyjny i zrozumiały. Myślę, że takie gmatwanie języka przynosi wymierne szkody dla całego państwa. A może się mylę ? Może język polski jest na tyle ubogi, że inaczej tego nie da się napisać !!! Nie jestem specjalistą od języka, więc po prostu nie wiem.


Mam jak największy szacunek dla prawników i ich wiedzy i kompetencji. Z wieloma, przede wszystkim radcami prawnymi współpracowałem i mam o nich jak najlepszą opinię. Jednak trwania przy prawniczym  hermetycznym języku nie jestem w stanie zrozumieć.

sobota, 7 kwietnia 2012

Dobrodziej autostradowy ?

GDDKiA zarządza w chwili obecnej odcinkami autostrad o łącznej długości 607 km. Stanowi to 56 % długości odcinków autostradowych w Polsce. Opłata za przejechanie 1 km odcinka autostrady samochodem osobowym wynosi 20 gr. Ponieważ rodacy nie za bardzo kwapią się do jazdy autostradami i korzystają z tzw dróg alternatywnych, więc przygotowywany jest projekt zmniejszenia tych opłat dla samochodów osobowych i motocykli o ... połowę. Informacja o tym fakcie ma zostać ogłoszona przez najwyższe czynniki państwowe. Szykuje się więc wielki sukces, który zostanie roztrąbiony przez wszystkie rozgłośnie radiowe i telewizje.

Czy to drastycznie zwiększy ruch na autostradach ? Obecnie za przejechanie samochodem osobowym trasy o długości 400 km autostradą (średnia długość trasy pomiędzy większymi najbliższymi miastami w Polsce tam i z powrotem)  musimy zapłacić średnio 230 zł (150 zł za paliwo i 80 zł opłata autostradowa). Czy warto korzystać z autostrady, czy też lepiej przejechać dodatkowo 200 km ? Przy obecnych zarobkach w Polsce odpowiedź jest chyba jasna.  Przy zmniejszeniu opłaty za przejazd autostradą do kwoty 40 zł może być taki przejazd opłacalny biorąc tylko pod uwagę oszczędność na zużyciu paliwa (lepsza nawierzchnia i krótszy odcinek do przejechania).


Obniżka opłaty za przejazd autostradą ma dotyczyć tylko odcinków autostrad zarządzanych przez GDDKiA. Właściciele tzw prywatnych autostrad ani myślą o obniżeniu opłat.